Karolina i Robert. 10
Data: 06.02.2022,
Kategorie:
Anal
Hardcore,
Autor: ---Audi---
Weszłam po cichu do pokoju... szybko wzięłam prysznic i wślizgnęłam się do łóżka. Spał niespokojnie... ale odpłynęłam dość szybko...
Tyle wrażeń... myślałam, że wyjazd będzie nudą, a tu zaskoczenie i to dzięki mojemu kochanemu mężowi.
Rano słyszałam jak wstawał, ale moje ciało nie było w stanie ruszyć... dupy...
Zaczynali o 6 rano, miałam być ok 9-10, jak będzie robić kółka na rowerze...
Po 8 wstałam... czułam się dość dobrze, tyle , że czułam w nogach wczorajszy dzień... no i w tyłku... ale co tam... damy radę...
Sukienka czy... sukienka... stanik... czy majtki... ? E... tylko majtki...
Z hotelu poszłam pieszo, bo to dość blisko... Wielu kibiców stało na całej drodze dojazdowej...
Zaczynałam być dumna, że mój facet tu startuje... duża imprez, a ja byłam na czymś takim pierwszy raz...
Podobno było ok 3 tyś uczestników... co chwila ktoś jechał... ale... jak oni jechali szybko... przecież ja go nie rozpoznam.
Zadzwoniłam do żony Marka, Anity...
- Gdzie stoicie ?
- Przy tym wielkim banerze koło poczty...
- Już idę..
Stała z synem...
- Cześć... ty ich poznajesz ?
- Ciężko. ale obiecał kiwnąć...
- Jak mam rozpoznać Roberta, oni tak szybko jadą...
- A nie pamiętasz koszulki ?
Ale poczułam się głupio... ja.. jego żona, a nie wiem jak wygląda mój mąż na rowerze... ale pała...
- Może kiwnie...
- On robią 8 kółek, zobaczymy ich...
Przez godzinę nie byłam w stanie go rozpoznać.., a jej mąż przejechał już dwa razy... Robert ...
... też musiał...
Przez następną patrzyłam na każdego... ale nic... wstyd mi...
Zaczynało być mimo wszystko nudno... a nie jadłam śniadania...
- Pójdziemy coś zjeść ?
- Ok, oni jeszcze pojadą ok 4 godziny...
- Ile... jak można tak długo jechać... ?
- To 180 km, tyle to trwa...
Nawet jej syn wiedział więcej ode mnie.... wiem... tłumaczył mi po drodze... ale jestem chyba trochę rozkojarzona... ten... wczorajszy wieczór... on jeszcze działa... nie mogę się doczekać, aby mu opowiedzieć...
Zjedliśmy śniadanie w małej knajpce... ona postanowiła iść z synem do hotelu...
A ja, w dowód mojego zaangażowania... walnęłam twardo...
- Ja będę tu czekać... aż zaczną biegać..
- Dobrze, kiwaj mojemu...
I tak nikogo nie widziałam, nawet jej męża... oni wszyscy byli tak do siebie podobni...
Stałam i robiłam dobrą minę, kiwałam wszystkim...
Po następnej godzinie poznałam młodego chłopaka z Anglii... a angielski jest dużo bardziej prosty niż niemiecki...
Razem kibicowaliśmy... i razem krzyczeliśmy...
- Dla kogo jesteś ?
- Dla męża...
- Ja dla brata, zwariował w temacie sportu... marzy żeby zmieścić się w pierwszym tysiącu...
- O.. to ładnie... mój będzie na pewno w pierwszym tysiącu... już startował... ale jest po czterdziestce... a twój ?
- Mamy 29 lat, jesteśmy bliźniakami...
- Podobno liczy się udział... to jest już wygrana...
- I ukończenie...
- O tak, trzeba ukończyć...
- Skąd jesteście ?
- Z Polski...
- Słyszałem, że ...