Pani M... (I)
Data: 12.02.2022,
Kategorie:
młody,
nauczycielka,
Nastolatki
inicjacja,
Autor: zajetylogin123
... jakiejś tam klasy... Ogarnął mnie ogromny stres. Pani M. za chwilę tu przyjdzie. Strasznie onieśmielała mnie ta kobieta. Jej spojrzenie powodowało u mnie dreszcze. Kontakt wzrokowy urywał się dopiero po zakończeniu rozmowy, czasem mam wrażenie, że w ogóle nie mrugała. Poczułem na skórze klatki piersiowej mocne uderzenia serca. Było to widać nawet na koszulce, w którą byłem ubrany. Pomimo, że niczego złego, co mogło by jej dać powód by mnie wezwać nie zrobiłem, to sam fakt przebywania z nią sam na sam był mocnym impulsem. Przecież fantazjowali o niej chyba wszyscy uczniowie płci brzydkiej w szkole... Nie zdziwiłbym się, gdyby profesorowie z grona pedagogicznego również.
Usłyszałem dźwięk odsuwającego się krzesła, stukot obcasów rozległ się po całej klasie, serce miałem już w gardle. Usłyszałem skrzypnięcie klamki, po chwili dźwięk zamykających się drzwi i ponownie skrzypnięcie klamki. Przeszła obok mnie, zwyczajnie minęła mnie siedzącego na krześle, szła wprost przed siebie, tyłem do mnie. Ciemne dżinsy ciasno opinały pupę Pani M. Czarne skórzane kozaki na szpilce, ze srebrnym czubem stukały już delikatniej, czarna skórzana kurtka wydawała specyficzny dźwięk. Kiedy doszła do okna, odwróciła się przodem do mnie, oparła pupą o kaloryfer, który znajdował się pod oknem. Spojrzała mi w oczy. To był kolejny impuls, wtedy już chyba drżałem. Patrzyła spokojnie. Nie wiedziałem czego mam się spodziewać. Próbowałem w jakiś sposób się wyluzować ale bezskutecznie. Kiedy się odezwała, ...
... prawie drygnąłem. Miała taki piękny i ciepły głos... - "Panie Marcinie, więc co się stało w zeszły czwartek...?" (zapytała, mówiła tak spokojnym i opanowanym głosem... wręcz hipnotyzowała)
Zatkało mnie, skąd wie? Mieszkałem daleko od szkoły, musiałem do niej jakoś dojechać. Jako transport służył mi samochód. W zeszły czwartek wysiadły mi hamulce. Na szczęście nic się nie stało, auto jest całe. Ale skąd ona wie...? Powiedziałem tylko kilku osobom w klasie. – "Mała awaria Pani profesor..." Odpowiedziałem podenerwowany. – "Wszystko w porządku? Na pewno nic Ci nie jest?" – dalej pytała. – " Tak, nikomu nic się nie stało Pani profesor..." Nie wiedziałem do czego to wszystko zmierza. Przecież ktoś, kto powiedział jej o awarii, na pewno powiedział też o tym, że wszystko się dobrze skończyło. Tutaj należałoby dodać, że tego dnia nie byłem w humorze. Dodatkowo melancholijna pogoda powodowała u mnie przygnębienie. Padło kolejne pytanie – "Jesteś pewien, że nie potrzebujesz pomocy?" Ale w jaki sposób Ty mi kobieto możesz pomóc? – myślałem. Pani M. wzięła krzesło i usiadła naprzeciwko mnie. Kontynuowała... - "Marcin, przecież wiesz, że jeżeli masz jakiś problem to możesz na mnie liczyć, lubię Cię nie tylko jako ucznia, ale także jako faceta, jesteś porządny i poważny, czego nie mogę powiedzieć o Twoich rówieśnikach, możemy porozmawiać o wszystkim." Pomimo, że mieliśmy 20 lat... fakt, moim rówieśnikom daleko było do dojrzałości psychicznej. Pani M. darzyła mnie sympatią ze względu na to, ...