Gdzie duchy przodków (I)
Data: 17.02.2022,
Kategorie:
średniowiecze,
Fantazja
Pierwszy raz
Autor: NeverShoutNever
... który w niecałe trzy dni urządził takie weselisko, którego Opole jeszcze długo nie zapomni. A co niektórzy być może zapomną, ale od wypitych trunków, co nie zasmucało mnie wcale.
Aurelia zdawała się nieco odetchnąć po godzinie spędzonej na przyjmowaniu gratulacji i krótkich rozmowach z możnowładcami opolskimi. Zapewne każdy z nich starał się zrobić na nas jak najlepsze wrażenie, bo i może młody król coś sypnie ze skarbca? Albo da na budowę młyna? O nie, nie, to nie takie proste. Zaczynałem sprawowanie władzy w momencie całkowitego kryzysu, pustek w skarbcu i wojen na zachodzie i południu z Czechami. Na dodatek mój ojciec nie miał dobrej reputacji i jego synek też był podejrzany i niepewny. Konstancja wyraźnie odetchnęła z ulgą, gdy ściskanie obślizgłych, męskich łap skończyło się, a ona mogła usiąść we względnym spokoju. Piła wino, jadła owoce, nawet posmakowała tutejszej dziczyzny i ciemnego, wykwintnego pieczywa.
- Gorzko, gorzko! - zaryczał tłum zebrany w sali biesiadnej. Nie musieli długo namawiać. Mnie owo żądanie pocałunku bardzo ucieszyło, gdyż nie miałem jeszcze okazji zbliżyć się do Aurelii, nie chciałem też jej peszyć czy straszyć. Wyglądała bowiem na kruchą istotkę, choć zapewne bardzo inteligentną.
Dziewczyna wlepiła we mnie swoje szare oczy. Na twarzy miała przyklejony uśmiech. Wstaliśmy oboje ku uciesze gawiedzi, która ryknęła gromkim śmiechem. Gdzieś usłyszałem odgłos upadającego kufla, zapewne pełnego piwa, gdyż upadek zwieńczyło głośne „Urrrrwa!”. ...
... Uniosłem swój puchar w geście toastu.
- Za moją małżonkę Aurelię Konstancję i zjednoczone państwa Wrocławskie i Opolskie! - wypiłem jednym haustem całą zawartość naczynia, odstawiłem je, a później chwyciłem twarz mojej żony w obie ręce i zbliżyłem moje usta do jej różowych ust. Poczułem słodki smak wina, które przed chwilą musiała wypić, być może na dodanie sobie odwagi. Jakież było moje zdziwienie, gdy poczułem jak Aurelia ochoczo odpowiada na moje pieszczoty językiem. Zadbałem bowiem o to, by pocałunek był soczysty i długi, aby poddani długo mieli o czym rozmawiać, a naszemu małżeństwu przepowiadano dobrą przyszłość. Na koniec przygryzła lekko moją dolną wargę. Uśmiechnąłem się z zadowoleniem. Niechętnie oderwałem się od dziewczyny uznając, że koniec tego dobrego. Jeszcze dziś będę miał okazję się nią nacieszyć.
Dobiegała północ, gdy Przemił kazał nam wyjść i zatańczyć, gdyż nie po to kazał Sobieżyrowi układać najlepsze miłosne pieśni jakie będzie w stanie stworzyć pod karą śmierci, żebyśmy teraz siedzieli za stołem. Podałem Aurelii dłoń i razem wyszliśmy tańczyć, do całkiem dobrej, muszę przyznać, skocznej muzyki. Melodyjka wygrywana na bębnach, fidelkach i lirach z towarzystwem gwizdków i fletów w tle sama prowadziła nasze nogi. Choć w wojaczce moje ruchy miały większą grację niż w tańcu, to całkiem dobrze sobie radziłem. Objąłem Aurelię w talii starając się wyczuć pod palcami jej kształty. Nie długo jednak dane mi było rozkoszować się tym doznaniem, gdyż grajkowie ...