Kwiat Lotosu (II)
Data: 04.04.2022,
Kategorie:
brutalnie,
pościg,
akcja,
Brutalny sex
wulgaryzmy,
Autor: XXX_Lord
... klamkę i wychodzi, nie czekając na niego.
Parolczyk parkuje z piskiem opon samochód pod budynkiem redakcji
- Stefan, idziemy? – Zdyszany wpada do gabinetu Chmielaka – Za pół godziny mamy być przy Nowolipkach. Mieliśmy pogadać z tym Konarskim.
- Spóźniłeś się, chłopcze – Ostre spojrzenie zza okularów nieco gasi zapał Jacka – Ale jeśli to zrobiłeś, to znaczy, że miałeś powód. Jesteś cholernym pracoholikiem, tak jak ja i nie przypuszczam, żebyś pierdział w stołek, leniąc się w domu albo walił gorzałę z rana na mieście.
- Nie jestem twoim chłopcem, Chmielak. Do rzeczy, mam jeszcze sporo spraw do załatwienia i szkoda mi czasu na słowne sparingi z tobą.
- Stanisław Konarski, upadła gwiazda wydziału zabójstw. – Stary dziennikarz ignorując przytyk gasi papierosa, chwyta kurtkę, wiszącą na krześle i zakładając ją wprawnym ruchem wychodzi na korytarz – Kiedyś był niczym warszawski Borewicz. Gość, który rozpracował kilka poważnych spraw. Włącznie ze schwytaniem dwóch seryjnych zabójców.
- Upadła gwiazda? Co nawywijał? – Jacek z trudem nadąża za sadzącym długie susy Chmielakiem – Brał w łapę?
- Nie żartuj, Konarski pod tym względem jest czysty jak łza – Chmielak, nie odwracając się odpowiada młodemu koledze – Pensja psa jest kiepska, ale jego brat ma firmę remontową i w weekendy Konarski pomaga mu w pracy, stąd na brak pieniędzy nie narzeka. Wypalenie zawodowe, dziwki, hazard i alkohol. Razem z partnerem, Iwanowiczem, regularnie garują po pracy, a w weekendy ...
... rozbijają się po okolicznych burdelach.
- A ten Iwanowicz? Skąd ma na to kasę? Bo przecież nie z pensji psa?
- Jest właścicielem dwóch seks-shopów w centrum. Chodzą słuchy, że i burdeli. Kosi na tym grube pieniądze, Konarski, mimo że na biedę nie narzeka w porównaniu z Iwanowiczem to płotka.
- Nie ma problemu mafią i z przełożonymi? W końcu seks-shopy są pod ich „kuratelą”.
- Iwanowicz to dziecko Pruszkowa. Zna tam wszystkich, traktują go jak swojego. A koledzy z policji jakoś się nie czepiają, może odpala im działki.
- Jest umoczony? – Parolczyk otwiera drzwi wejściowe i przepuszcza Chmielaka.
- Nic mi o tym nie wiadomo, żeby brał łapówki. Wręczał na pewno. Zdarzyło mu się przymknąć oko na lewe interesy kumpli z podwórka, ale podobnie jak Konarskiemu w tym względzie nie można mu niczego zarzucić. No chyba, że nie dotarło coś do mn... – Chmielak milknie i bezwiednie przewraca się na chodnik.
Parolczyk początkowo nie rejestruje faktu, że starszy kolega nie idzie obok niego. Z zamyślenia wyrywa go krzyk stojącej nieopodal przystanku autobusowego kobiety. Odwraca się i z rosnącym przerażeniem spostrzega, że na chodniku leżą zwłoki, z kwitnącą na środku czoła szkarłatną plamą, z której wylewa się krew.
O kurwa! – Mózg rejestruje przerażający widok. Chłopak instynktownie rozgląda się po dachach okolicznych budynków, szukając sprawcy – Ja pierdolę, Stefan!
- Niech pani wejdzie do budynku redakcji i powie im, żeby zadzwonili na policję! – Krzyczy do stojącej kilka ...