Drzewo. Marta i podglądacz
Data: 30.08.2019,
Autor: Historyczka
... nimi?
Nie przestawał kiwać głową, za to uśmiechał się głupawo.
– To wszystko moja wina… sama się prosiłam… powinnam zasłaniać okno…
– Nie nie! To nie pani wina. – Tym razem zebrał się na odwagę, żeby po rycersku zaprotestować. – To moja! Nikt mi nie kazał włazić na drzewo.
– No to miałeś zupełnie dobry widok… Obserwowałeś to, co wczoraj robiłam? – pytałam z bijącym sercem.
Rudolf spuścił głowę.
– Tak… – wydukał cichutko. – I… i… nagrałem to na telefon…
– O Boże! Co ty mówisz?! Nagrałeś to wszystko, co wczoraj robiłam??? – Czułam jak ciarki przechodzą mi po plecach, podniecenie było większe, niż gdyby jakiś facet wsadził mi rękę pod spódnicę.
Chłopak też delikatnie drżał.
– Och ja biedna! A więc teraz możesz mnie szantażować! Możesz ode mnie żądać wszystkiego, co tylko przyjdzie ci do głowy.
Rudolf najwyraźniej chciał zaprzeczyć, ale nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa. Wiedziałam, że wpadłam na całkiem niezły pomysł.
– No tak. Czego takiego ode mnie zechcesz? Zapewne czegoś dla mnie zawstydzającego, może nawet upokarzającego?
Patrzył na mnie niczym ciele na malowane wrota.
– No tak… Mam nadzieję, że nie chcesz, żebym się teraz znowu rozebrała? Stojąc bezpośrednio przed tobą? – Ależ podekscytowały mnie własne słowa, byłam taka dumna, że podobna idea wpadła mi do głowy.
Chłopak wyglądał jakby właśnie wygrał los na loterii, ale wciąż nie był w stanie wydusić z siebie słowa.
– Rudolfie, jestem porządną kobietą, szanowaną ...
... nauczycielką, nie ma mowy, żebym się obnażała przed tobą!
Chłopak nadal chłonął mnie oczami.
– O Boże! Jaki ty jesteś stanowczy! Nie ustępujesz… Czekasz aż ja ustąpię… Boże! Co ja mam robić? – Udawałam załamaną i tonem wskazującym na pogodzenie się z porażką, dodałam: – Co najwyżej, mogę podciągnąć przed tobą spódnicę, ale… żebyś nie wyobrażał sobie za dużo! Tylko trochę. – Znowu byłam zadowolona z przebiegu rozmowy.
Młody mężczyzna patrzył jak osłupiały. Delikatnie kiwał głową.
– Och! Widzę, że nie mam wyjścia… – mówiąc to chwyciłam za brzeg kiecki i podciągnęłam ją do góry, obnażając przed nim kolana i połowę ud.
– Czy tyle wystarczy?
Rudolf pokręcił głową przecząco.
– Ach! Rudolfie! Jak możesz! – wykrzyknęłam i jednocześnie zadarłam spódnicę wyżej, pokazując całe uda, opięte seksownymi pończochami, zakończonymi wyrafinowaną koronką.
Chłopaka zamurowało.
– Rozumiem, że tyle wystarczy? Że nie muszę zadzierać spódniczki wyżej do góry?
Nie potwierdzał.
– Jesteś draniem! Nie pokażę ci przecież moich majtek!
Zademonstrowałam zbolałą minę. Natomiast chłopiec nie mógł nadal wydobyć z siebie słowa. Pożerał mnie spojrzeniem.
– Rudolfie… nie można być tak nieludzkim… Widzę, że samcze chucie biorą nad
tobą górę… Trudno… wygrałeś.
W tym momencie zadarłam kieckę wysoko do góry, niczym tancerki wykonujące kankana. Rudolf wybałuszył oczy, gapiąc się pod nią. Miałam na sobie koronkowe stringi, z tak delikatnego materiału, że aż prześwitujące. Wiem, że ...