Łukasz i Wiktoria (II). Ciekawa propozycja
Data: 06.05.2019,
Kategorie:
Nastolatki
miłość,
wakacje,
Autor: bezimienny
... pomyśleliśmy.
- Chcesz jechać? spytałem, gdyż sam byłem niezdecydowany.
Wiktoria nie odpowiedziała. Wzięła walizkę, otworzyła szafę z ubraniami i zaczęła się pakować.
- A co mamy do stracenia! - odpowiedziała radosnym okrzykiem. Gdy skończyła pakowanie się, oparła torbę o ścianę i wskoczyła na mnie obejmując mnie nogami. Cieszyliśmy się, że w końcu gdzieś razem pojedziemy. Tak przeszliśmy przez jej mieszkanie, a ja na dodatek musiałem taszczyć jej walizkę. Ubraliśmy się i poszliśmy do mojego domu. Moi rodzice byli w tym czasie u znajomych na grillu. Wiem to bo podsłuchałem ich przedwczorajszą rozmowę. Wchodząc do swojego mieszkania pomaszerowałem do mojego pokoju, sięgnąłem po walizkę i spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy. Wysłałem do Mateusza SMS-a z pytaniem kiedy mamy do nich wpaść. W wiadomości zwrotnej dowiedziałem się, że możemy przyjść kiedy tylko zechcemy. Postanowiłem napisać kartkę rodzicom o tym, że jadę ze znajomymi nad morze. Wiem że nie będą mieli nic przeciwko. Pozwalają mi robić co tylko chcę.
- Może by tak pooglądamy jakiś film, skoro mamy czas? - powiedziała Wiktoria. Włączyłem "Gwiazd naszych wina". Film z przed roku, wspaniała historia dwóch ludzi w naszym wieku, którzy mają trochę ciężej w życiu. Przy oglądaniu bardzo skupiliśmy się na wciągającej fabule. Skupił on tak naszą uwagę, że zanim się obejrzeliśmy film dobiegł końca. wyłączyłem telewizor, ubraliśmy się, wzięliśmy walizki i ruszyliśmy w stronę mieszkania Mateusza. Była już 16:29. ...
... Trochę zgłodnieliśmy i weszliśmy do pierwszej lepszej knajpki po drodze. Zamówiliśmy 2x Danie dnia. Był nim dziś kotlet schabowy z kluskami i sałatką z czerwonej kapusty. Bardzo nam to smakowało. Ruszyliśmy dalej. Jesteśmy.
- Znam kod do domofonu, nie trzeba czekać. - Wtrąciłem z zadowoleniem.
Gdy weszliśmy na pierwsze piętro drzwi do jego mieszkania były już uchylone.
- Schodzimy. Mogłem was chwile temu uprzedzić. Nie mam zamiaru siedzieć dłużej w domu. - powiedział wychodząc z domu Mateusz, za nim szła Klaudia. Zeszliśmy z powrotem na dół i spakowaliśmy torby do bagażnika jego Audi A4. Miał już prawo jazdy, był od nas starszy o dwa lata, bo kiblował w podstawówce. Zajęliśmy miejsca i ruszyliśmy w kierunku Trójmiasta. Zaproponowałem za punkt docelowy Władysławowo. I obraliśmy taki kurs. Do nawigacji wprowadziłem dane celu. 607 kilometrów, 7 godzin jazdy. Podczas jazdy posłuchamy muzyki która kręci nas wszystkich najbardziej. Podłączyłem swój telefon do radia samochodowego i puściłem jamajskie rytmy. Gdy dojechaliśmy do Opola, na chwile zatrzymaliśmy się w McDonaldzie. Wiktoria i ja nie byliśmy głodni, ale i tak wzięliśmy sobie bułki. Mateusz i Klaudia najwyraźniej nie zdążyli zjeść sensownego obiadu. Zatrzymaliśmy się na parkingu i usiedliśmy na ławkach pod parasolami, by w spokoju zjeść i się napić. Po posiłku wróciliśmy do samochodu i kontynuowaliśmy jazdę. Zaczyna się ściemniać. Nawigacja wskazywała jeszcze 320 kilometrów jazdy. Nagle odpłynąłem...
Obudziło mnie ...