Spotkanie
Data: 25.09.2022,
Kategorie:
Geje
Masturbacja
Pierwszy raz
Autor: xray51
„Jakoś fajnie minął mi czas w pracy, teraz do domeczku poleniuchować”, myślałem, nie skupiając się na prowadzeniu, gdyż trasę z domu do pracy i z powrotem znałem prawie na pamięć, „a jutro wolne, więc odpocznę po parodniowej harówce”. Moje myśli o wszystkim i o niczym krążyły swobodnie po głowie. Aura za szybami była sprzyjająca, choć to połowa lutego, czyli zima. Nawet nie wiem, kiedy znalazłem się w swoim mieście. Do domu miałem jakieś 5 minut drogi, gdy już z daleka spostrzegłem rzucającą się w oczy czerwoną kurtkę. Pośród nijako szaro-burych ubrań pozostałych przechodniów nie dziwota, że widać ją było z daleka. Nie mogło być wątpliwości, że to W. Jedynie on miał odwagę tak ekstrawagancko się ubierać – niebieskie dżinsy i kurtka o głębokiej czerwieni doskonale mu pasowały. Nie jakiś tam cukierkowy kolor, zarezerwowany dla damskiej części społeczności. Podjechałem bliżej i zahamowałem.
– Cześć! Co tak szlifujesz bruk? Nie autkiem?
– Wracam do domu z zakupów – odpowiedział W. – Podrzucisz mnie, bo chyba odwykłem od chodzenia.
I po chwili wpakowywał mi się na siedzenie, wciskając pod nogi ciężką reklamówkę. Po kształcie jej zawartości domyśliłem się, że to chmielowe zaopatrzenie. Jechaliśmy w kierunku jego mieszkania gadając o różnościach. Nagle W. zaproponował:
– Może tak po piwku, jeśli nie pracujesz dzisiaj? Mam świeże zaopatrzenie. Pogadamy jak facet z facetem… Taka samcza nasiadówka…
– A chętnie – odparłem skwapliwie. – U ciebie czy mnie je wypijemy?
– ...
... Dawaj do ciebie. Wiesz, jak dobrze się czuję u ciebie… u ciebie jest jakaś taka fajna atmosfera, że aż się chce tam być…
Hm. Zadumałem się. Wiem, że mi jest fajnie w moim mieszkaniu, ale nie sądziłem, że i innym się podoba u mnie i że chętnie przebywają w moich czterech ścianach. Zawróciłem na najbliższym skrzyżowaniu i po paru minutach byliśmy na miejscu. W. opadł ciężko na fotel jak stuletni, sterany życiem dziadek. Sapnął ciężko. Rozparł się wygodnie i zarządził: – Dawaj szklanki… i już wyciągał sześciopak Carlsberga. Polaliśmy do szklanek tego płynu o smaku 14-letniej dziewczyny i kolorze moczu pawiana. Biała pianka zaczęła wystawać ponad brzeg szklanek. Trąciliśmy się i w myśl powiedzenia: „pierwsza szklanka to obowiązek”, wypiliśmy duszkiem do dna, jakbyśmy byli po przemarszu przez Saharę, tacy spragnieni. Napełniliśmy szklanice ponownie. „d**ga, to już sama przyjemność”. To było od dawna nasze motto picia tego złocistego płynu. Postawiłem miseczkę solonych orzeszków i paluszki, może zechce się nam coś przegryźć.
Siedzieliśmy w fotelach, delektując się smakiem chmielu. Krew zaczęła jakoś szybciej krążyć w naszych żyłach i przyjemne ciepło rozeszło się po całym ciele. Rozmowa, jak to zwykle bywa w męskim towarzystwie, szybko zeszła na wiadomy temat – o dupach. Nie powiem, to zawsze jest fajny temat do rozmów. Wspominaliśmy dawne miłości i miłostki… krótko mówiąc – plotkowaliśmy o kobietach. O ich kształtach, ich gadkach, ich podejściu do codzienności i, oczywiście, ...