Tresura
Data: 09.11.2022,
Kategorie:
spanking,
Geje
lanie,
bdsm
tortury,
Autor: Xenka
Gawain podróżował już czwarty dzień, był wściekły i zmęczony. Marzył o porządnym posiłku i wygodnym łóżku w gospodzie, ale naprzód gnała go chęć dorwania tego sukinsyna. Śnił o tym odkąd usłyszał, że Varro przebywa w Dranei. Po kilkugodzinnej jeździe jego oczom ukazały się zabudowania miasta. Skierował konia w stronę gospody i uwiązawszy go do koniowiązu, wszedł do budynku. Pech chciał, że był tam również ten pieprzony zdrajca. Nie zastanawiając się, sięgnął po miecz i zamachnął się na mężczyznę. Walczyli zaciekle, roztrącając wszystko wokół siebie. Karczma nie przypominała już tego spokojnego miejsca, jakim była przed przybyciem wojownika. Stal dzwoniła o stal, ale to Gawain z każdą sekundą był coraz dokładniejszy, coraz bardziej precyzyjny i coraz trudniej było przebić się przez jego obronę. Varro wyraźnie osłabł, co Gawain bezlitośnie wykorzystał odbijając jego cios, druga ręką trzasnął go krótkim hakiem w szczękę i wykopał z opuszczonej dłoni miecz, jednocześnie pchnął w brzuch i z mściwą satysfakcją wypisaną na twarzy ciął w górę.
Skurwiel zdechł. Gawain widział jak życie gaśnie w jego szeroko otwartych ślepiach. Wytarł miecz z krwi i wyszedł z gospody. Niestety, miał problem, okazało się, że miejscowa straż nie da mu tak łatwo odejść.
- Odrzuć miecz! – krzyknął jeden z żołnierzy stojących najbliżej.
W Gawainie wciąż wrzała krew. Nie zamierzał spełnić polecenia tego chłoptasia w śmiesznym hełmie na głowie. Nikt mu nie będzie rozkazywał! Przez chwilę stał, ...
... mierząc ich spojrzeniem z ironicznym uśmieszkiem na ustach, a potem rzucił się w wir walki. Rozgrzany pojedynkiem, był niemal bezbłędny. No właśnie, niemal... W końcu po wielu, którzy padli od jego ostrza, znalazł się taki, który nastręczył mu problemów, dodatkowym było zmęczenie. Oberwał po ramieniu, ale jednocześnie udało mu się zabić harcerzyka. Zbyt skupiony na pojedynku nie zauważył mężczyzny za plecami, który uderzył go głownią miecza w kark.
***
Jasna, marmurowa podłoga zdawała się odbijać promienie światła wpadające przez wysokie okna. W komnacie o wysokim sklepieniu była to jedno z niewielu rzeczy, które ocieplały przestrzeń wokół.
Choć na posadzce rozrzucone były dywany, lwią część jednej ze ścian zajmował kominek, a przy innej stało szerokie łoże z baldachimem, pomieszczenie wydawało się raczej chłodne, choć ewidentnie ktoś włożył dużo sił w to, aby uczynić je przytulnym.
Jasne włosy spływały po ramionach i plecach Aurona, sięgając niemal pośladków. Stał odwrócony do drzwi; znudzonym wzrokiem patrzył przez okno na sunących leniwie po ulicach ludzi. I choć po minie mężczyzny łatwo było odgadnąć, że nie jest to zajmujące zajęcie, najwyraźniej było najciekawszym z możliwych.
Dopiero stukanie kołatki wyrwało go z zamyślenia. Pozwolił na wejście i od razu pożałował swojej decyzji. Tylko jedna osoba wchodziła tak niezdarnie, że za każdym razem potrącała kandelabr stojący przy drzwiach. Za każdym razem przepraszała i przy próbie ustawienia go z powrotem, strącała ...