Szkoła na peryferiach
Data: 13.11.2022,
Kategorie:
Nastolatki
zakazany owoc,
Romantycznee,
sekrety,
Autor: CichyPisarz
... które jak mówiła i mocno się przy tym upierała, znalazła. Zwykła śpiewka w takich przypadkach. Dyrektor musiał zgłosić ten fakt policji, taką mieli procedurę w szkole. Dziewczyna dopiero teraz zrozumiała, że w jej papierach pojawi się epizod, który niesie ze sobą spore konsekwencje. Co tam rodzice, oni już od lat nie mieli na nią wpływu. Bała się reakcji rodzinnego kuratora, który już od ponad roku zajmuje się sprawą jej rodziny. Ostrzegał ją już wiele razy.
- Panie dyrektorze... - siedząc na skórzanej sofie przeznaczonej dla gości, zagadnęła, prosząc o uwagę - Możemy to załatwić inaczej... Przyznałam się, oddałam panu - wskazała wzrokiem kontrabandę leżącą na blacie biurka. Mówiła to tonem głosu zdradzającym najwyższą skruchę.
- Mogłaś pomyśleć o tym, zanim przyniosłaś to do szkoły. Przepraszam! - powiedział głośniej - Zanim znalazłaś to w szkolnej toalecie i włożyłaś do torby - poprawił się, używając ironii.
- Panie dyrektorze... - Teraz błagała o wyrozumiałość. Krótko przedstawiła swoją sytuację, licząc na współczucie i empatię. Jeszcze nigdy nie zniżyła się do takiego poziomu w rozmowie z nauczycielami.
Roman przywykł do takich zachowań uczniów. Zawsze okazywali skruchę, ale zawsze robili to po fakcie. Raczej nie myśleli o tym wcześniej. Wtedy łapali się każdego sposobu, fortelu, szli na litość. On jednak spokojnym głosem kontynuował rozmowy i nie dawał się nabierać na wybitnie odgrywane role.
- Wiesz przecież, że to nie jest możliwe. Takie mamy ...
... procedury postępowania w takich przypadkach. Należało... - rozpoczął tyradę
Ale dziewczyna udawała, że nie słucha. Stroiła miny, bo miała już dość poniżania się. Gdyby widziały ją koleżanki, płaszczącą się przed dyrem, byłaby u nich przegrana i wyśmiana. Nastolatka poirytowana swoją niemocą i nieuniknionym, zaczęła prześmiewczo traktować dyrektora. Poddała się.
- Pewnie jakbym zrobiła panu laskę, mówiłby pan inaczej. Wtedy procedury dałoby się obejść, tak? - rzuciła zabawnym głosem. Jej przesadna śmiałość i obojętność była aktem desperacji, ale próbowała zachować twarz zbuntowanej uczennicy.
- Nadia! - napomniał ją oburzony słowami i rozejrzał się dookoła jakby sprawdzał, czy ktoś czasem tego nie słyszał. - Nie przystoi... - nie dała mu dokończyć.
- Co Nadia? Zrobię panu loda i zapomnimy o wszystkim, co pan na to? - wypaliła, jakby czynność, o której wspomniała była dla niej najmniejszym wymiarem kary i zajęciem obojętnym.
- Nie życzę sobie...
- Panie Romku - spoufaliła się, używając łagodniejszego tonu, mającego wzbudzić zaufanie. - Nikt się nie dowie... - ucięła.
I tak poszło to już za daleko i nie było odwrotu, a przynajmniej nic by to już nie dało, ryzykowała dalej. Dostrzegła wahanie mężczyzny i wiedziała już, że połknął haczyk. Teraz musiała szybko zadziałać.
- Muszę się zastanowić, co z tym zrobić - powiedział protekcjonalnym tonem.
- Ale nad czym? Nad - tu uderzyła językiem w wewnętrzną ścianę policzka - czy co zrobi pan dalej z tymi drobiazgami? ...