Biurowe tajemnice czyli jak nie dać…
Data: 18.11.2022,
Kategorie:
praca,
szef,
Zdrada
BDSM
Autor: MarekDopra
... zabolało, klapsa.
- Och! – krzyknęła zaskoczona krzywiąc się z bólu.
- No mocniej wypnij!
Zrobiła to posłusznie, słysząc jak on w międzyczasie rozpina rozporek. Z jednej strony była przerażona, z drugiej grzecznie trzymała maksymalnie wypiętą dla niego cipkę i to wystawianie się było rozkoszą samą w sobie. Jeszcze tylko złapał ją za odsłoniętą pierś, przymierzył i poczuła go w sobie, jak wnika w nią szukając własnej przyjemności. To, jak ją dokładnie wypełnił wywołało niesamowite emocje.
- No dupciu... lubisz być tak rżnięta, prawda? – usłyszała i wiedziała, że oczekiwał, iż te słowa będą dla niej przyjemne.
I tak właśnie na nią działały.
– Dobrze się spisujesz, moja szmatko...
Agnieszka zajęczała. Wizja, gdzie spod przykrycia oficjalnej koszuli i świetnie wyuczonej ogłady, konwenansów, wychodzi prymitywny samiec z wystawionym fiutem, którego jedynym życiowym celem jest zaspokajać swe pierwotne żądze, zawsze działała na Agnieszkę. A teraz doznania były zwielokrotnione poprzez to, w jaki sposób była zniewolona. Z jednej strony przez perfidne wykorzystanie sytuacji i jej zależność, z drugiej – przez mocny i stanowczy uścisk dłoni. Dłoni, które zmieniły się z narzędzi pracy operujących stylowym piórem zatwierdzającym ważne dla wielu sprawy, w narzędzie brutalnej siły do przytrzymania swej samicy.
Jego pchnięcia były miarowe i mocne, a każde kolejne wywoływało u niej coraz głośniejszy jęk. To ocieranie w jej wnętrzu było tak nieznośnie rozkoszne, że ...
... chciała więcej i więcej. Słychać już ją było pewno w całym mieszkaniu. Na ułamek sekundy Agnieszka pomyślała o hydrauliku obok w łazience, co on sobie teraz wyobraża słysząc jej przeciągłe jęki. Ale nie było to już tak istotne. Była brana przez faceta jak jego własność i rzeczywiście nią w tym momencie była. To poczucie oddania podkręcało jej emocje. Z jednej strony atakowały ją fontanny trudnej do pohamowania rozkoszy, a z drugiej cały czas maksymalnie starała się, by dogodzić Arturowi, by nie zepsuć czegoś przed końcem. Patrzyła mu w oczy, by mógł dostrzec jej rozkosz z oddawania się mu, tak jak kazał, by czasem nie zarzucił jej, że coś nie gra i jednocześnie napinała się na jego członku, by miał jak największą przyjemność. Kolejne i kolejne nadziania stawały się coraz bardziej "nie do zniesienia".
Choć się tego wstydziła, na jej rozognionej twarzy pojawiło się nawet na chwilę coś w rodzaju wdzięczności wobec Artura za doświadczenia, których jej dostarczał. W tym momencie już miała odlecieć, ale stanęła jej na ułamek sekundy w głowie twarz Piotrka. Znowu napadły ją wyrzuty sumienia, co ona robi, że nie powinna dochodzić, że to będzie najgorsze, co może mu zrobić. Ale było już za późno. Kolejne i kolejne pchnięcia były tak cudownie ją wypełniające, że przekroczyła jakąś barierę, której nie była już w stanie się przeciwstawić i... odleciała. Jęczała długo i przeciągle, a Artur trzymając mocno jej biodra dopychał ją systematycznie nie przerywając i ciężko dysząc. Czuła go w ...