1. Lusi


    Data: 19.11.2022, Kategorie: Fetysz Autor: Martin Kigalison

    ... mówię każdy, to pupę też do tego zaliczam. A twoje ulubione lisy ubiór, nawet jak nie dostaniesz piątki... - uśmiecha się i daje soczystego buziaka.
    
    Biegnę do łazienki zmyć ślady, myśląc, że raczej nie uda mi się doczekać do końca zajęć. Chyba sprawdzimy karakuły na dużej przerwie. Lusi odprowadza mnie wzrokiem i wraca do czytania książki.
    
    Jakiś hałas przeszkodził mi w marzeniu o Lusi, mojej opiekunce. Od chwili gdy nią została, to regularnie masturbuje się, marząc o niej i o futrach matki. Masowała mi penisa w karakułach, strzelałem w jej czerwone usta, gdy nosiła rysie, zalewałem jej dekolt i brudziłem wielkie kołnierze wszystkich maminych lisów, tryskałem w jej cipkę i pupę, tuląc się do norek, wiewiórek i szopów... Robiłem z nią wszystko. Ale tylko w myślach, masując sobie.
    
    Teraz też już dochodziłem, marząc jak strzelam między jej ciężkimi piersiami, gdy ma na sobie czarne norki, nowe futro mamy. Byłem już blisko, jeszcze tylko jedno spojrzenie na zdjęcie Lusi w niebieskich lisach, jakie dostała w prezencie od mamy. Zrobiłem je z ukrycia i cały czas je wykorzystywałem.
    
    Ponownie ruszyłem do orgazmu. Minąłem już granicę i zacisnąłem mięśnie, by powstrzymać choć na chwilę wytrysk. I wtedy drzwi się otworzyły. Stanęła w nich Lusi w swoim pięknym futerku z niebieskich lisów.
    
    Było już za późno. Oboje patrzyliśmy jak z mego penisa strzela struga spermy, tworząc łuk ...
    ... w powietrzu i spadając na podłogę. Z zasady tryskałem do woreczka lub w ręczniczek, ale teraz zapomniałem o tym.
    
    Oboje patrzyliśmy na moją ejakulację. Ja z przerażeniem, ona z lekkim zdziwieniem. Po chwili dojrzała co pomogło mi dojść, jej zdjęcie.
    
    To już był koniec. Zaraz krzyknie i wezwie resztę służby. Zrobi awanturę i zwolni się, a ja nigdy więcej jej nie ujrzę. Ale ona nie zrobiła żadnej z tych rzeczy. Weszła do środka i zamknęła pokój na klucz.
    
    - Widzę, że jesteś już dorosły. - stwierdziła. - Czy jednak nie byłoby lepiej gdybyś strzelał w żywy obiekt swoich marzeń, a nie na podłogę?
    
    Podeszła bliżej i rozpięła futro. A potem sweterek i biustonosz. Ciężkie piersi wyskoczyły na wolność, takie same jak w moich marzeniach. Lusi klęknęła przede mną i otuliła nimi mego wciąż sztywnego penisa. Zaczęła rytmicznie pracować…
    
    To już nie były moje marzenia, ale rzeczywistość. O wiele przyjemniejsza. Prawie nie czułem, że chwilkę temu miałem wytrysk, piersi Lusi były tak cudowne...
    
    Z chwilą gdy pogłaskałem jej puszyste lisy to chlusnąłem fontanną spermy na jej białą szyję. Zachichotała, widząc ile mam w sobie ładunku, a ja zapytałem:
    
    - Czy ubierzesz dla mnie inne futra mamy?
    
    - Oczywiście, skoro sobie tego życzysz... Twoja mama od dawna wie, że ci się podobam. Wie też o futrach i już się zgodziła...
    
    Utwierdziłem się w przekonaniu. Kocham Lusi. I moją mamę też. 
«123»