Masquerade, czyli bal
Data: 07.12.2022,
Kategorie:
sylwester,
Zdrada
Brutalny sex
alkohol,
Lesbijki
Autor: Agnessa Novvak
... mnie brzuchem na łóżko. Podnoszą biodra w górę, łapią od tyłu i rozwierają tak szeroko, aż przeszywa mnie ukłucie bólu.
– Cudni pachniesz… – słyszę euforyczny szept, jednocześnie czując go na rozchylonej kobiecości. I nie tylko.
Łapczywy język szybko rozgarnia splątane włosy i zaczyna się we mnie zuchwale wciskać, w momencie doprowadzając do szaleństwa. Przemęczona i równocześnie rozsadzana rozkoszą chwytam Jacqueline za kark i przyciskam jej usta do… Zaczynam mdleć, pragnąc już tylko, by najwspanialszy wieczór mego życia nigdy się nie skończył!
Furiackie walenie w drzwi wydaje się tak nierzeczywiste, że przez dłuższą chwilę nie zwracam na nie uwagi. Dopiero wpadający do pokoju, wymachujący rękami jak oszalały… nietrudno się domyśleć, kto, przywraca mnie do rzeczywistości. W sekundzie trzeźwieję, porywam pokrywającą łóżko narzutkę i w panice próbuję się nią przysłonić. Ewidentnie nie tylko spity, ale i po wciągnięciu niejednej kreski mąż podbiega do mnie rozjuszony, wyzywając bezustannie od najgorszych. Miotając kolejnymi inwektywami, zdziera ze mnie nakrycie, chwyta za włosy i unosi karzącą dłoń sprawiedliwości do zadania nieuniknionego ciosu.
Wtem cały salon wypełnia wściekłe pokrzykiwanie.
–
Zostaw ją! Ni pozwalą!
ti sukinsynie,
Mój niedoszły oprawca zamiera, w niewypowiedzianym zaskoczeniu odwracając głowę ku stojącej naprzeciwko kobiecie. Wysokiej, widocznie umięśnionej, którą w odpowiednim stroju wcale nietrudno byłoby pomylić z wysportowanym ...
... mężczyzną – co zresztą sama niedawno uczyniłam. Wciąż nagiej, z rozognionymi namiętnością policzkami i zagniewanymi ustami, wyrzucającymi rozemocjonowany potok słów, w których nawet przy braku zdolności lingwistycznych nietrudno domyślić się steku wyzwisk.
Trzymającej w ręce długi, lśniący czernią, wyciągnięty gdzieś spomiędzy fałd peleryny kształt, którego nie potrafię… doskonale zdaję sobie sprawę, czym jest, lecz nijak nie przyjmuję owej szokującej wiedzy do wiadomości.
– A ty to kto? – pokrzykuje mąż, szarżując w stronę mej obrończyni niczym rozsierdzony czerwoną płachtą buhaj.
–
jest
przekazuji serdeczni żiczenia!
Błyskająca ognikami lufa wypluwa głucho jeden pocisk za drugim, zamieniając głowę mężczyzny w krwawe rzeszoto.
Puste łuski uderzają o drewnianą podłogę z metalicznym brzękiem.
Kobieta odwraca ku mnie osobliwy wzrok, jakby nie mogąc się zdecydować czy ma rozpaczliwie błagać o wybaczenie, czy wyjść bez słowa pożegnania? Opuścić pistolet, a może raczej kontynuować naciskanie spustu? Tym razem w moim kierunku?
Ja zaś tylko patrzę dogłębnie zszokowana na szaroniebieską smużkę dymu, wirującą u wylotu tłumika. Z ohydną fascynacją podziwiam przeciwległą ścianę, pokrytą absurdalnym malowidłem rozbryzgniętego mózgu, strzaskanych kości i strzępów owłosionej skóry, pozlepianych bliżej niezidentyfikowanymi płynami ustrojowymi męża. Mojego. Byłego.
I zamiast przejąć się jego tragicznym, choć jakże przecież zasłużonym losem, względnie obawiać się o ...