Masquerade, czyli bal
Data: 07.12.2022,
Kategorie:
sylwester,
Zdrada
Brutalny sex
alkohol,
Lesbijki
Autor: Agnessa Novvak
... brwi.
Tymczasem odziany w wystawną liberię lokaj niespostrzeżenie podsuwa mi srebrną tacę, rozwiewającą swą kuszącą zawartością wszelkie smutki i zmartwienia. Nerwowym ruchem porywam z niej już co najmniej trzeci kieliszek za dużo i jednym, przeczącym wszelkim konwenansom haustem, wypełniam gardło orzeźwiającą perlistością.
Odstawiam puste szkło w pierwsze lepsze miejsce i przysiadam pod ścianą na oczekującym jakby konkretnie mnie krzesełku. Ponownie omiatam wzrokiem otoczenie gęste od oparów najwykwintniejszych alkoholi, ekskluzywnych perfum oraz sprowadzanych specjalnie na tę okazję cygar. A zwłaszcza przebijającym się przez nie wszystkie jedynym i niepowtarzalnym zapachem absolutnej władzy i takożsamego zdeprawowania, bijącym z kart kredytowych segmentu premium. Wystawianych przez najlepsze banki dla najlepszych klientów, pozbawionych jakichkolwiek limitów i mogących służyć równie dobrze do płacenia za jedne z wielu dodatkowych atrakcji wieczoru, co rozgarnianiu tychże w równiutkie śnieżnobiałe ścieżki.
Podnoszę się chwiejnie, chcąc ponownie przydybać kelnera, gdy nagle drogę zastępuje mi wysoka postać.
– Proszi bardzo,
! – rozlega się dźwięczny, dziwnie modulowany głos.
Zaskoczona podnoszę wzrok i momentalnie odskakuję z wcale nie teatralnym przestrachem. Naprzeciwko mnie stoi przyodziana w długą, lśniącą głęboką czernią pelerynę i szczerząca się w groteskowym uśmiechu spod szpiczastego kaptura kostucha we własnej osobie. Dopiero po chwili dociera do ...
... mnie, że to przecież tylko przebranie – niezwykle realistyczne, przyprawiające o zawał, wylew i palpitacje, a przede wszystkim niezbyt trafnie dobrane do okazji – ale jednak!
– Dziękuję, nie odmówię! – Starając się opanować, przyjmuję podarek w postaci, a jakże, kolejnej porcji bąbelków. – Czymże jednak zasłużyłam na taką hojność?
– A cziżmmż…że są me puste
przi stojącej przed mnie
?
Nie wiedzieć dlaczego, lecz te ledwie parę słów, dodatkowo zniekształconych przez przysłaniającą całą twarz rozmówcy maskę, wywołuje u mnie nagłą wesołość. Próbuję usilnie zachować powagę, w czym nie pomaga mi ani zdecydowana przesadność wypowiedzi, ani tym bardziej niedający się pomylić z żadnym innym akcent. Mając przed oczami znanego skądinąd importowanego kucharza, a na dodatek wyobrażając go sobie w pasującym mu jak świni siodło przebraniu, wybucham niepowstrzymanym chichotem.
– Proszę wybaczyć nietakt, szanowny panie! – tłumię wesołość dłonią.
Starając się opanować, przybieram przesadnie wyegzaltowaną pozę rozkapryszonej pannicy, niemogącej się zdecydować czy wytłumaczyć się z
, czy raczej brnąć do końca w zaparte. Ostatecznie wybieram trzecie wyjście w postaci sugestii udania się na parkiet. Niby o takie rzeczy powinien zadbać dżentelmen, najlepiej deklarując się zawczasu na bileciku, lecz nie będę udawała damy po próżnicy.
Czekamy, aż uzupełniony fortepianem kwartet smyczkowy zaanonsuje nowy taniec, ustawiając się w odpowiednich do repertuaru pozach. Nogi razem, ...