Masquerade, czyli bal
Data: 07.12.2022,
Kategorie:
sylwester,
Zdrada
Brutalny sex
alkohol,
Lesbijki
Autor: Agnessa Novvak
... ręka na kibić, cycki do przodu! Zrazu powoli i ociężale, badając poziom wzajemnych umiejętności / trzeźwości (niepotrzebne skreślić), nadspodziewanie szybko się rozkręcamy. Po paru kolejnych utworach pojmuję, że rozumiemy się doskonale nie tylko pośród piruetów, wolt,
i wszelkich innych – ortodoksyjnych lub niekoniecznie – figur. Nieśmiałe z początku, ogólnikowe rozmówki, szybko przeradzają się w potok zwierzeń, będących ostatecznym i niepodważalnym świadectwem mego upojenia. Upodlenia. Upadku. Do wyboru.
Niektórzy upijają się na wesoło, innym włącza się agresor, mnie zaś dopada wyjątkowo smętna melancholia, połączona z niedającym się powstrzymać gadulstwem. Plotę, co tylko ślina na język przyniesie, nie zważając zupełnie, że tematy zmierzają niebezpiecznie ku sferom osobistym. By nie rzec – intymnym. Wiem, że zdecydowanie nie powinnam, ale po prawdzie coraz mniej mnie to obchodzi. A może mój rozmówca to jakiś szpion, nasłany przez konkurencję? Albo żądny sensacji dziennikarzyna? Względnie łowca trofeów, chcący zaliczyć wyjątkowo bogatą zdobycz?
Jeśli nawet, w obecnej chwili jest mi z tego powodu bardzo wszystko jedno.
Zdyszana i spragniona, zamieniam pląsy na wizytę przy niedalekim kontuarze, gdzie ponownie sięgam po szampana, jednak mój niespodziewany partner powstrzymuje mnie gestem. Obiecując coś specjalnego, zaczyna wyszczególniać barmanowi zaskakująco proste składniki: gin, wódkę, lili…lilie… likier jakiś, a do tego skórkę z cytryny. Choć smak specyfiku ...
... bardzo przyjemnie zaskakuje, jego konkretna moc błyskawicznie daje o sobie znać równie konkretnym zmiękczeniem kolan. Nie wspominając o niegodnych kobiecej czci aluzjach, jakie zaczynam coraz bezczelniej wplatać w dyskusję.
Daleko im do choćby pozorów wyrafinowania, lecz nieustannie muszę zważać na ewidentne braki językowe dyskutanta, który… cóż, nie dość, że się nie peszy, to jeszcze podejmuje rękawicę. Niezbyt może zręcznie, za to wyjątkowo odważnie. Przerzucamy się coraz bardziej sprośnymi sprośnościami, podśmiechując się rubasznie, by niespodziewanie szybko dojść do miejsca, w którym niedopowiedzenia muszą się wreszcie zakończyć. Bądź też przejść w jawne propozycje.
Na powrót kieruję myśli na zdecydowanie grzeczniejsze tory, nogi zaś na parkiet, starając się roztańczyć niepożądany napad namiętności. Bezskutecznie. Cały czas roztrząsam niezręczną sytuację, którą z pełną premedytacją sprowokowałam, ze szczególnym uwzględnieniem mojej własnej moralności oraz reputacji. Owszem, może nie nienagannej, jednak i tak jakże dalekiej od ciągnącej się nie bez powodu za mężem opinii hulaki, jebaki i cwaniury. Gotowego dla zysku przekroczyć wszelkie granice przyzwoitości, moralności czy nawet prawa i traktującego przy tym ludzi jak każdy inny towar, który można kupić, zużyć do cna, a na koniec jeszcze odsprzedać. Koniecznie z zyskiem. A jeśli już nawet do tego się nie nadają, bez mrugnięcia okiem wyrzucić na śmietnik.
Podczas gdy ja… wcale nie jestem takim niewiniątkiem, jak mi ...