Moja coreczka
Data: 10.12.2022,
Kategorie:
Nastolatki
Autor: Oliwka W.
Tego dnia wracałem z pracy wyjątkowo padnięty. Cały dzień spotkania z klientami, konferencje, prezentacje, konsultacje... Jedyne, o czym marzyłem, to żeby paść w fotel ze szklanką whisky z dłoni. Zwłaszcza że już czekała tam na mnie Eliza, moja żywa seks-lalka.
Dojechałem szybko, w zasadzie nie zdejmując nogi z gazu. Później po schodach na górę, przekręciłem zamek i byłem u siebie. Od razu przybiegła pod drzwi, żeby się przywitać. Zupełnie jak kot. Zresztą, Eliza ma w sobie wiele z kotki.
Urocza, drobna dziewczyna z dobrego domu. Zgrabny, drobny tyłek pod krótką spódniczką, kolorowe zakolanówki naciągnięte na szczuplutkie nóżki. Kolorowe włosy, często upięte w kucyk, pod oczami różowe cienie. Kolorowa dziewczyna, która stylizuje się na słodką i uroczą, ale w istocie marzy o prawdziwym facecie, który ją porządnie zerżnie. Do tego ta wrodzona słodycz, którą widać w każdym jej ruchu, sposobie mówienia, czy w tym, jak staje na palcach, gdy całuje mnie w policzek na powitanie, zawsze gdy wracam zmęczony z pracy. Do tego te wielkie oczy i szczuplutka buźka, z bardzo japońskimi rysami. Wierzcie mi, że gdy patrzy na człowieka, to nie da się jej odmówić. Nigdy nie byłem na nią zły. Ideał córeczki. No może raczej córeczki do rżnięcia.
Mieszka ze mną od kilku miesięcy. Mi to odpowiada, jej również. Moja Eliza, która może dla mnie zrobić wszystko.
Lubi przebieranki, kolorowe stroje, odgrywanie ról. Cóż, jednym słowem mój ideał.
Jak wspomniałem, tego dnia również ...
... przybiegła do drzwi, niemal rzucając mi się na szyję.
- Upiekłam dla ciebie ciasteczka z czekoladą! – zawołała.
- Możesz nałożyć. Nalej mi proszę szklankę, jestem dzisiaj padnięty – odpowiedziałem, całując ją w czoło.
Zabrała moją teczkę i zniknęła w kuchni. Gdy odchodziła, zmierzyłem ją wzrokiem. Była ubrana w biały sweterek, szkolną spódniczkę i długie, białe zakolanówki sięgające do połowy uda. Poczułem dreszcz na myśl, co dziś z nią zrobię.
Poszedłem do gabinetu, który jest moją świątynią. Tu pracuję, ale też odpoczywam, najczęściej swoim stałym rytuałem: siedząc w głębokim fotelu ze szklanką whisky, odprężając się przy muzyce puszczanej z winyli. Tego dnia odpaliłem sobie jeden z albumów Rolling Stonesów. Po chwili usłyszałem pukanie.
- Wejdź, kotek – powiedziałem.
Najpierw wsunęła głowę do środka.
- Nie przeszkadzam? – zapytała retorycznie, swoim słodkim głosikiem.
Kiwnąłem głową, żeby podeszła. Zapaliłem papierosa. Długo wypuszczałem dym, patrząc, jak powoli, kocimi krokami zbliża się do mnie.
Postawiła przede mną szklankę. Później oparła się o moje ciężkie, drewniane biurko, dłonią podpierając brodę.
- Będziesz pracował? – zapytała uroczo, wpatrując się we mnie wielkimi, maślanymi oczami.
- Nie, kotek. Potrzebuję chwili wyciszenia. Ciężki dzień w pracy.
- Przynieść ci coś?
Kiwnąłem tylko głową. Zamknąłem oczy, delektując się smakiem papierosa. W uszach dudnili mu ukochani Stonesi. Byłem w pieprzonym niebie. To moja ulubiona chwila w ciągu ...