1. Znów II


    Data: 06.01.2023, Kategorie: Geje Autor: freakow

    ... słowach. To jak spływ górskim strumieniem. Dopłynęliśmy do miejsca gdzie nurt staje się niebezpiecznie rwący i najmniejszy błąd może kosztować życie, czytaj relację, a zręczne manewrowanie doprowadzić do celu.
    
    - Chodzi o porwanie? - nie muszę pytać, bo doskonale wiem, że to o to rozchodzi się sprawa, ale chcę dać mu poczucie kontroli nad sytuacją. Chcę żeby czuł, że mówi tyle ile sam chce powiedzieć.
    
    - Przestań! - jeszcze walczy, jeszcze ma nadzieję, że uda mu się wymigać od prawdy. Czuć to w agresji w jego głosie. Jednak podświadomie wie, że nie może uciec. Nie tylko fizycznie.
    
    - Czego się boisz?
    
    - Ty nie wiesz jak to jest!
    
    - To mi pozwól zrozumieć! - dawno nie przygwoździłem go wzrokiem tak jak teraz. Nawet nie mrugnęliśmy. Ale tylko w ten sposób mogę odkryć przed nim swoje intencje. Gestem prawdziwej szczerości. - Obiecywaliśmy sobie być ze sobą na dobre i na złe. A teraz nie jest z tobą za ciekawie, więc dopuść mnie do siebie i pozwól być przy sobie. Razem przez to przejdziemy - dokończyłem spokojnie.
    
    - Ale to nie jest łatwe. Nie chcę do tego wracać - Rafał też zaczyna się uspokajać.
    
    - I tak wracasz do tego co noc - dopiero wypowiedzenie tego na głos coś w nim poruszyło i zmusiło do przyznania racji.
    
    - To nie będzie przyjemne - tym razem nie wiem czy powiedział to bardziej do mnie czy do siebie, ale to bez znaczenia. Przynajmniej teraz, gdy jesteśmy w połowie drogi.
    
    - Domyślam się, ale ...
    ... jestem tu dla ciebie. Jeżeli ty to znosisz, to ja też dam radę - podtrzymuję go na duchu.
    
    - Nie wiesz jak to jest, gdy nagiego wyciągają cię przed tłum wygłodniałych zwyrodnialców i wiążą jak psa. A potem mogą robić z tobą, co chcą.
    
    - Czy oni was…
    
    - Nie. To było nawet poza ich moralnością. Na szczęście - cieszę się, że wyręczył mnie i nie musiałem dokańczać myśli. - Głodzili nas i bili. Niewiele brakowało, a niektórzy by stamtąd nie wrócili. Ja byłbym wśród nich. Wiesz jak to jest walczyć o gnijące mięso z człowiekiem, który jeszcze kilka dni wcześniej był dla ciebie jak brat… - zabił mi ćwieka. Nie wiem co powiedzieć. Czy w ogóle powinienem się odzywać? Pocieszać go? Cholera, pomysł z pomaganiem miałem, ale nie przewidziałem konsekwencji. Nie chcę mu zaszkodzić. A on już się rozkleja. - Może gdybym… albo…
    
    Słowa więzną mu w gardle zduszone przez łzy. Pada mi w ramiona i głowę składa na ramieniu. Czuję jak wilgotnieje mi koszulka. Obejmuję go na tyle silnie by nie sprawiać mu bólu w jeszcze obolałych żebrach.Gotów jestem przyjąć na siebie całe jego cierpienie. Ale nie mogę, nie potrafię. Własna bezradność i bezsilność doprowadza mnie do płaczu. I tak trwamy w uścisku przelewając na siebie wzajemne troski.
    
    Rafał w końcu uspokaja się. Nie miotają nim spazmy rozpaczy. Spokojnie leży na moim barku. Czuję na obojczyku jego zwalniający oddech.- Dziękuję - Rafał odzywa się zmęczonym szeptem.
    
    - Ale ja nic… 
«123»