Niezapomniany spływ kajakowy
Data: 21.02.2023,
Kategorie:
wspomnienia,
wakacje,
Pierwszy raz
Nastolatki
Autor: TomekKot
... Kaśką, jak i Paulina z Agnieszka całkiem dobrze radziły sobie z wiosłowaniem, nawet na długich odcinkach, gdzie trzeba było włożyć sporo wysiłku
Dni mijały beztrosko, wspaniałe wakacje.
Mniej więcej po tygodniu płynęliśmy jakąś rzeczką, nie przypomnę sobie w tej chwili dokładnie nazwy, w każdym razie musieliśmy przepłynąć przez jaz i ostre spiętrzenie wody. Na 30-40 metrach różnica poziomów spora, więc woda spływała wartko, a na dole tworzyły się niezłe wiry. Wszystkie kajaki spłynęły dobrze... - „ustawić się na środku nurtu i wiosła w górę”. Chwila nieuwagi i Agnieszka zahaczyła wiosłem o wodę na końcówce szybkiego nurtu, i dziewczyny zaliczyły wywrotkę. Niestety okazało się, że były beztroskie i wbrew temu co zawsze wszystkim powtarzałem, nie zapakowały swoich ubrań, namiotu oraz śpiworów, do worków wodoodpornych, czy choćby foliowych. Wszystko łącznie z nimi było po prostu całkowicie przemoczone.
Szybko znaleźliśmy miejsce na biwak... rozbiliśmy namioty, a wszystkie rzeczy Pauliny i Agnieszki do suszenia na czym się tylko dało, na krzakach, sznurkach itd... Najgorzej było z namiotem i śpiworami, bo były całkowicie przemoczone. Aga i Paula do wieczora biegały w bikini, te elementy ubrania szybko na nich wyschły w promieniach zachodzącego słońca.
Nie było innego wyjścia jak to, że obie dziewczyny na tę noc zostały zakwaterowane w moim namiocie, bo jednak był trochę większy od pozostałych (duża dwójka), no i miałem zapasowy śpiwór który rozpięty często ...
... rozkładałem sobie na materacu (karimat wówczas nie było, gleba - albo materac dmuchany)
Wieczorem zrobiło się odrobinę za chłodno jak na bieganie w samym stroju bikini i inne dziewczyny pożyczyły Paulinie i Agnieszce jakieś koszulki i spodnie.
Późnym wieczorem już po ognisku dziewczyny przebrały się w swoje ciuszki bo te cieńsze, bielizna i koszulki ładnie podeschły na sznurku w promieniach zachodzącego słońca, a całkowicie doschły od ciepła ogniska. Zapakowaliśmy się zatem do namiotów. Dziewczyny tylko w bieliźnie i koszulkach, dresy jeszcze wystarczająco nie doschły. Fakt, że tej nocy miałem współlokatorki w namiocie, jakoś mi nie przeszkadzał, ani nie ekscytował, ale nawet przez myśli mi nie przeszło co się może wydarzyć tej nocy.
Niestety nas było troje, a śpiwory dwa więc rozpięliśmy oba i przykryliśmy się nimi jak kołdrami, bez zapinania i pakowania się do środka śpiworów. Agnieszka wpakowała się do namiotu pierwsza i zajęła miejsce pod ścianą. Paulina po środku, a ja przy wejściu do namiotu. Namiot był nietypowy jak na owe czasy, bo wejście miał z boku, a nie od „czoła”, jak prawie wszystkie polskie namioty dostępne wówczas na rynku. Ten to był jakiś japoński wynalazek który zakupiła uczelnia, bardzo lekki, a jednocześnie obszerny.
Pogasiliśmy latarki. Noc była w miarę ciepła, ślicznie świecił księżyc, była prawie pełnia,więc w namiocie było nawet całkiem jasno. Na zewnątrz zrobiło się cicho, słychać było tylko plusk fal na jeziorze i odgłosy lasu. Chwilkę jeszcze ...