Przylapany przez matke 6/25
Data: 12.03.2023,
Kategorie:
Masturbacja
Autor: Lucjusz
... i zawsze jedliśmy razem, a jak się je, to się..., a właśnie że tak: jak się wspólnie je, to się gada. Stąd starzy byli na bieżąco z tym, co się ze mną dzieje i z moimi poglądami podrostka. Mieli kontrolę i nie krytykowali, gdy wygadywałem czasami głupoty, najwyżej uśmiechali się ironicznie, ewentualnie przy następnej kolacji padało sakramentalne pytanie: „No i co, warto było?” albo „Ale wczoraj się nie pozabijaliście?”.Tak, mieliśmy dobry kontakt, co sprzyjało pacyfikowaniu moich młodzieńczych pomysłów do wypróbowywania ich co najwyżej jeden raz. Albo pozostawiania w sferze planów. W ostateczności, ale to bywało rzadko, gdy na rzeczy było coś grubszego typu podpalenie śmietnika, rozmowa kończyła się stwierdzeniami typu: „Czy ty naprawdę musisz mieć takich głupich kolegów? Kiedy oni wydorośleją?”. Z akcentem na „ONI”. Wiadomo, że chodziło nie o nich, tylko o mnie. Tak więc młodość przeżyłem w umiarkowanym terrorze ze strony rodziców, a na pewno znacznie spokojniej od moich kumpli.Przypomniała mi się tutaj taka historia, coś zupełnie niezwiązanego z tym opowiadaniem, ale wspomnę. Otóż był sobie królewicz, którego trzeba było jakoś wychowywać. A nie wypadało, żeby młodego następcę tronu karał ktokolwiek, nawet władca. Stąd przysposobiono pewnego chłopca z gminu. Odziano go, nauczono etykiety dworskiej i cały czas spędzał z królewiczem, stając się jego najlepszym przyjacielem. ...
... Ale gdy królewicz coś przeskrobał, to na jego oczach bito, i to tęgo, owego chłopca. Łatwo się domyślić, że dużo nie rozrabiali. Moi starzy przyjęli podobną taktykę, znęcając się słownie, gdy trzeba, nad tym wymyślonym „moim głupim kolegą, z którym nie wiadomo po co się zadaję”, używając sobie do woli i ze wszystkimi epitetami. A ja wiedziałem, że ten kretyn i idiota to było moje takie alter ego.Ale nie tym razem. Takiego kryzysu w rodzinie nie było. Walenie na oczach matki? Oni nigdy nie mieli tajemnic. A co będzie, jak matka spęka i mu powie? Postawiłem ją w bardzo niezręcznej sytuacji.Więcej taki numer oczywiście nie mógł się powtórzyć. Byłoby to i bezczelnością, i chamstwem z mojej strony, a rodzice zawsze traktowali mnie lekko na wyrost poważnie – ot na tyle, bym miał do czego aspirować. Można powiedzieć, że dawali mnie sobie samemu na wzór z przyszłego roku. Taka retrospekcja, tylko wzwód, przepraszam, w przód. Tymczasem... matka przyłapuje mnie w moim, właściwie w naszym łóżku ze stojącą fają w dłoni – i co miała robić? Wdrukować mi w psychikę stres na całe życie? Nie miała wyboru, musiała to wziąć na klatę i zrobiła to całkiem mężnie i delikatnie jednocześnie. Powtórka nie wchodziła w grę – zawaliłby się cały nasz świat, a w szczególności dziecka traktowanego odpowiedzialnie prawie jak partner. Teraz obecność matki w moim łóżku miała być bez wątpienia darem zaufania.