Łowca i Strzyga (I)
Data: 21.03.2023,
Kategorie:
Fantazja
wampir,
bez seksu,
Autor: Foka
Światła zbliżały się w mroku lasu i po skrzypiącym śniegu nadjechało czarne terenowe bmw.
Leżałam cichutko, bezszelestnie przysypywały mnie wirujące płatki śniegu.
Auto zatrzymało się tuż przede mną, wysiadła myśliwsko ubrana postać. Mężczyzna podszedł, pochylając się odgarnął włosy z mojej twarzy ręką w grubej rękawicy. W poświacie reflektorów spod czarnej czapki błysnęły jego szare oczy. Doleciał mnie zapach śmierci, wracał z polowania, ale nie na zwierzęta.
I już wiedziałam, że popełniłam błąd czając się na ofiarę dzisiaj tutaj w tym lesie.
Wiedziałam, że to był on. Nikt nie wiedział jak wygląda, ponieważ te strzygi i wompierze, które go widziały, zaraz obracały się w pył, w imię wiary i zwycięstwa dobra.
Ale czułam, że to on.
Przywarłam do ziemi i patrzałam, jak chwilę przygląda mi się bez ruchu, a potem opuszcza głowę, otrzepuje mnie ze śniegu i bierze na ręce.
Oparłam policzek o jego ramię, o zielony polar.
***
Na mrocznej leśnej drodze w światłach coś zamajaczyło.
Na środku, przysypana trochę śniegiem, leżała jakaś sylwetka. Zatrzymałem bmw i wysiadłem, pochyliłem się odgarniając grubą rękawicą jej jasne włosy. W poświacie reflektorów, w bladej twarzy zobaczyłem jej mocno zielone oczy, przyglądające mi się uważnie. Przeleciał mnie zimny dreszcz, już wiedziałem, że popełniłem błąd zatrzymując samochód, nie powinienem wysiadać, nie powinienem pochylać się. To wszystko przez Szefa, przez ten jego cholerny nakaz pomocy drugiemu ...
... człowiekowi, nawet zamarzniętemu w lesie.
Tyle że to nie był człowiek. Słyszałem o niej od dawna, nie wiedziałem jednak jak wygląda ponieważ kto ją widział tego następnego dnia znajdowano sztywnego, bez krwi, nawet wśród strzyg krążyła tylko legenda. Ale czułem, że to ona.
Pochylałem się tak, i nie mogłem ruszyć, ratować się...
Usłyszałem po chwili swój własny głos:
- Chodź, ogrzejesz się.
I zobaczyłem swoje ręce wyciągające się i podnoszące ja, a potem jej głowę przywierającą policzkiem do mojego ramienia, zupełnie nie jak u zimnej strzygi.
***
W bmw położył mnie na siedzeniu pasażera, puścił ogrzewanie na fulla i ruszyliśmy po skrzypiącym śniegu. Po parunastu minutach skręciliśmy i na leśnej polanie, na czarnym tle drzew, pokazała się przed nami drewniana chata z bali. Zatrzymaliśmy się przed wejściem, zgasł silnik i światła. Nikt się nie poruszył. Siedzieliśmy dłuższą chwilę w ciemności, tylko grube płaty śniegu spadały bezgłośnie na szybę i od razu topniały.
W końcu odezwałam się cicho:
- Przecież wiesz, że nie mogę wejść do twojego domu. I dobrze wiesz, że nie potrzebuję ciepła, zniknę tam gdzie ciemno i zimno, daleko od ludzi - zaczerpnęłam powietrza i opuściłam oczy - A jeśli masz mnie zlikwidować to zrób to teraz, po co przedłużasz.
Siedzieliśmy nadal w ciemności, on wpatrywał się w drzwi domu zaciskając szczęki.
- Chciałem zobaczyć ostatni raz swój dom, zanim... Nie chciałem zostać tam, na śniegu, porzucony na pustkowiu, gdzie nikt mnie nie ...