"Rok 2064" - CZ.I. ROZ.III. - cz1 "
Data: 24.09.2019,
Kategorie:
Geje
Masturbacja
Humor,
Autor: Yake01
... dopijaliśmy wino, a dziewczyny wyraźnie rozluźnione snuły plany ataku na dzisiejszy wieczór. Jedna przez d**gą dzieliły się opiniami na temat facetów ze szkoły i któremu warto by było dać. Dopytywały się, którą laskę zamierzam dziś wyrywać. Ja coś kręciłem, że jeszcze nie wiem, że może kogoś z pierwszej klasy. Choć w głowie miałem swoje typy ale nie mogłem im tego wyjawić.
Opuszczaliśmy park w dobrych nastrojach, podlanych tanim winem i kierowaliśmy się w stronę szkoły. Gdy byliśmy już na miejscu, trwała tak zwana część artystyczna. To coś, to w zamierzeniu dowcipna interpretacja andrzejkowych obyczajów, ale niestety wiało nudną i piździeńką, z gatunku wcale nie śmieszne. Mnie zaś było bardzo gorąco. Czułem jak zarzucam tyłkiem przy każdym kroku, chwilami tracąc kontrolę nad swoimi ruchami. Po kilkunastu minutach, zaczęły się tańce, dziwnie napakowany energią i pozbawiony wszelkich oporów, wyginałem się jak piskorz na parkiecie.
Niestety, nic co piękne nie może trwać wiecznie. Najpierw poczułem, że mam w głowie młynek, potem ciągle odbijało mi się wino „Bangkok”, a na koniec zostałem przechwycony przez „Grubą Bertę”, czyli koleżankę z kasy. Beata, bo tak miała na imię, to mała bardzo grubśna sztynka o wyłupiastych oczkach i dużych cycach. Przylgnęła do mnie mocno, łapiąc mój tyłek w dłonie, ocierała się o mój tors ogromnym biustem w rytmie muzyki. Jej dłonie wędrowały z mojej dupy na plecy i z powrotem. Czułem się uwięziony w jej mackach, było gorąco więc jej spocone ...
... ciało parowało mieszanką zapachów, które nie były przyjemne. Tanie perfumy o ostrej kwiatowej woni mieszały się z odorem spoconego cielska. W głowie szumiał mi alkohol, a w nozdrza uderzał ten koktajl smrodu. Czułem, że wino „Bangkok” ma zamiar wydostać się z moich wnętrzności.
– Beata, przepraszam, ja muszę do kibla. Opiłem się wina i jest mi niedobrze – wykrzyczałem jej do ucha, wyrywając się z okowów jej rąk. – Bardzo przepraszam – widziałem jej zawiedzioną minę. Odwróciłem się na pięcie i chwiejnym krokiem przebijając się przez ciżbę tańczących, dotarłem do wyjścia. „Oż, kurwa, żeby zdążyć do kibla” myślałem gorączkowo, biegnąc korytarzem, a potem po schodach. Zaciskając siłą woli przełyk, dopadłem do drzwi kabiny i praktycznie w locie rzuciłem pierwszą salwę pawia, celując w muszlę klozetową. „Jaka ulga” przeleciało mi przez głowę. Potem wyrzuciłem z siebie jeszcze dwa potężne strumienie cholernego wińczaka, wymiesznego z kotletami ciotki. Kilka krótkich zrywów i podrygów żołądka, szczególnie bolesnych, ponieważ nic już z siebie nie mogłem wyrzucić, przywracało mi świadomość. Tylko z ust wydobywała się długa nitka gorzkiej śliny. Otarłem ją skrawkiem papieru toaletowego i chwiejnym krokiem podszedłem do umywalki. Najpierw płukałem zimną wodą jamę ustną i gardło, by pozbyć się niesmaku, potem obmyłem twarz i wróciłem do kabiny. Usiadłem na desce klozetowej, głowę oparłem o boczną ściankę. Świat wirował w mojej głowie, czułem się fatalnie i wspomnienie zapachu Berty oraz ...