IZA
Data: 07.04.2023,
Kategorie:
Fetysz
Pierwszy raz
Autor: tropania
Iza była moją koleżanką z podstawówki, tyle że chodziła do klasy równoległej. Kontakty mieliśmy na poziomie zwykłego „cześć”. Ktoś musiał mieć niezły ubaw, gdyby zauważył nasze miny, kiedy spotkaliśmy się w tej samej klasie w liceum. Minęły nam cztery lata wspólnego dojeżdżania tym samym autobusem, poznaliśmy się nieźle, nawet bywaliśmy u siebie nawzajem w domach, choć nigdy do niczego nie doszło. Nie dawała szansy na rzucenie jakiegoś tekstu przesiąkniętego aluzją, a szkoda, bo była śliczną brunetką. Po maturze nasze drogi się rozeszły. Mieszkaliśmy od siebie dwieście, może trzysta metrów, i siłą rzeczy się czasami spotykaliśmy po drodze na przystanek autobusowy. Na końcu trasy Iza szła na swój Uniwerek, a ja na swoją Polibudę. Pewnego dnia spotkaliśmy się na pętli podczas powrotu do domu. Na autobus odprowadzała mnie koleżanka, która tuż przed odjazdem dała mi buziaka w policzek. Osłupiałem, ale nie dałem tego po sobie poznać.
- Dziewczyna? – zapytała Iza, kiedy usiedliśmy na podwójnym siedzeniu autobusu.
- Właśnie nie i nawet nie wiem co jej odbiło – odpowiedziałem.
- Zobaczyła mnie i zaznaczyła teren – diagnoza Izy wydawała się słuszna. Do tematu już nie wracaliśmy, ponieważ Iza podjęła inny, a mi opadła szczęka.
- Marek, ty fajne zdjęcia robisz…, zrobisz mi portfolio? – zapytała.
- Co kombinujesz? – zdziwiłem się.
- Zaraz tam kombinujesz…, po prostu chcę dorobić. Jest kilka agencji modelek, które dają zlecenia na pozowanie w ciuchach różnych ...
... supermarketów i innych sieciówek – odpowiedziała spokojnie – potrzebują normalnych dziewczyn i wymagają zestawu zdjęć – dodała. Mogą taką sesję zrobić sami, ale ja nie chcę, żeby mnie obfotografowywał jakiś obcy facet – dokończyła.
- Fotografki też mają – bąknąłem niepewnie - wiesz, to jednak zawodowcy, ze studiem i sprzętem za kupę kasy – dodałem, a w myślach już mi się kotłowała pozująca mi Iza.
- Ale ty jesteś najlepszy – odpowiedziała – please dla mnie? – uśmiechnęła się do mnie pokazując śliczne ząbki.
- Ale mnie połechtałaś, dobra trochę mogę spróbować, ale u ciebie, żebyś miała się w co przebrać. Kiedy? – zapytałem.
- Choćby dzisiaj, mamy w cholerę czasu – odpowiedziała. Rodzice Izy prowadzili sklep z częściami samochodowymi i wracali około dwudziestej. Była trzynasta. Dojechaliśmy na nasz przystanek, przeszliśmy wspólnie czterysta metrów gadając o pierdołach a ja ciągle udawałem, że poprawiam torbę na ramieniu aby zerknąć na moment na jej piękne dłonie z pięknymi paznokciami pomalowanymi na czerwono.
- Dobra, Iza, za dziesięć minut jestem u ciebie z aparatem – powiedziałem i się rozeszliśmy.
- To czekam! – krzyknęła za mną, a ja już kombinowałem, że powinienem to ogarnąć jednym obiektywem 17-70 mm.
Wpadłem do domu jak pojebany – „Tak chyba wyglądają alarmy w wojsku” – przemknęło mi przez głowę. Wiedziałem, że łatwo nie będzie, Iza nie była głupia, więc na bank mogłem się spodziewać, że będzie mi kazała przenieść zdjęcia z karty pamięci na jej komputer, a nie ...