Red Mark (IV)
Data: 14.08.2023,
Kategorie:
wampiryzm,
Lesbijki
walka,
krew,
Fantazja
Autor: Camess
Uderzenie w plecy zwaliło mnie z nóg. Odleciałam kilka metrów, przeturlałam się i szybko podniosłam na nogi. Wyprowadziłam prosty cios ręką, próbując sięgnąć celu. Nic. Znów.
Kolejne uderzenie sprawiło, że straciłam oddech. Silna dłoń chwyciła mnie za kark i popchnęła na ziemię. Następny upadek. Całe ciało miałam pokryte krwiakami, bolało wszystko, jednak nie zamierzałam się poddać. Nie znów. Spróbowałam wejrzeć w umysł napastnika, odkryć zamiary, przewidzieć ruchy. Nie udało mi się jednak przebić przez mentalną ścianę postawioną w jej myślach. Jak ona to robiła?
Chwyciłam leżący obok mnie kamień, zerwałam się i pobiegłam szybciej niż kiedykolwiek wcześniej w stronę wampirzycy. Znamię w dole pleców zapiekło, rozbłysło czerwienią. Zamarkowałam cios nogą, jednak w ostatniej chwili z szybkim obrotem zamachnęłam się kamieniem w głowę przeciwnika. Trafiłam bezbłędnie, dźwięk pękającej czaszki dotarł do moich uszu.
Kurwa, nic ci nie jest?!
Nie wypowiedziałam tych słów, wyrwały się z mojego umysłu. Nie dostałam jednak odpowiedzi. Czarnowłosa wampirzyca z nienaturalną prędkością odbiegła ode mnie. Pojawiła się za moimi plecami i podcięła mi nogi. Silna dłoń przytrzymała mnie za kark, przyciskając twarzą do podłoża.
Poddajesz się? Usłyszałam.
Nie ma takiej opcji. Warknęłam wręcz, z całych sił próbując się podnieść. Nie miałam szans — siła ucisku była nie do pokonania. Po chwili dzikiego szarpania się musiałam odpuścić. Wampirzyca obróciła mnie na plecy i usiadła na ...
... mnie okrakiem.
- Nieźle, kochanie. W końcu mnie trafiłaś. - uśmiechnęła się do mnie Caroline Quiets. Moja kochanka, moja mentorka, moja opiekunka. Znałyśmy się tak krótko, jednak miałam wrażenie jakby, minęły wieki.
- Widocznie niewystarczająco. - skrzywiłam się. Wampirzyca nachyliła się, zlizała strużkę krwi cieknącą mi z czoła i uśmiechnęła się. Nie odbierałam już takich gestów jako przerażających czy obrzydliwych. Teraz były raczej... podniecające.
- Nigdy nie odpuszczaj. Nie wahaj się. To może cię zabić. - pouczyła mnie poważnie. - Starczy na dziś.
Podniosła się i podała mi dłoń. Przyjęłam ją z wdzięcznością. Zabolała mnie dosłownie każda część ciała. Znamię mogło być świetne, jednak miało pewną szczególną wadę. Byłam wrażliwsza na wszystko, więc na ból także. Zwykły siniak był odczuwalny jak złamana kość. Teoretycznie wyrównywała to wytrzymałość, jednak nadal bolało jak skurwysyn.
Poszłyśmy razem w stronę małego domku ukrytego między drzewami. Głęboko w lesie, otoczone dziczą, mieszkałyśmy tu już przez prawie dwa tygodnie. Żadnej cywilizacji w zasięgu wielu kilometrów. Sama do końca nie wiedziałam, gdzie właściwie jestem.
To okres, w którym naprawdę mogłabym znienawidzić Caroline. Trening był wręcz morderczy. Nigdy nie spodziewałabym się czegoś takiego, gdy powiedziała, że będzie mnie szkolić. Podnoszenie ciężarów? Przerzucanie coraz większych głazów. Jogging? Bieganie po kilkadziesiąt kilometrów w deszczu, aż stopy zaczynały krwawić. Walka? Za każdym ...