Pasierbica, czyli nadal nic nie jest…
Data: 20.08.2023,
Kategorie:
Incest
kazirodztwo,
Lesbijki
rodzina,
wulgaryzmy,
Autor: Agnessa Novvak
... posmakować jakże zakazanego owocu. Z pasją zlizywałam ciągnącą się kleistymi pasmami, mlecznobiałą wilgoć, której nijak nie spodziewałam się tam znaleźć, a już na pewno nie w takiej obfitości. Zaciągałam się głęboko ostrym, esencjonalnym zapachem, wwiercającym się w rozszerzone z podniecenia nozdrza.
Wyciągnęłam ręce i chwyciłam palcami jędrne, przywodzące na myśl niedojrzałe wisienki sutki, sterczące na szczycie młodziutkich, wciąż nie do końca rozkwitłych piersi. Ugniatałam je delikatnie opuszkami, by po chwili podrażniać wbijanym głęboko paznokciem. Rozkoszując się nie tylko własnymi doznaniami, ale i bardzo jednoznacznymi odgłosami docierającymi do uszu.
Jagodzie podobało się to, co robiłam. Bardzo podobało. Z każdą chwilą coraz bardziej.
Widząc, co się święci, cofnęłam jedną dłoń, pośliniłam dyskretnie i powolutku, milimetr za milimetrem, wsunęłam mały palec w ledwo co rozwartą, śliską szparkę. Nie miałam najmniejszego zamiaru uchodzić za ekspertkę, lecz mym skromnym zdaniem Jagoda wciąż była fizycznie dziewicą. A nawet gdyby prawda okazała się inna, a jej ciasnota wynikała z zaskoczenia, stresu czy nawet zwykłego braku biegłości w pewnych sprawach, nie odważyłabym się na więcej. Skupiłam więc uwagę na rozbudzonej do granic łechtaczce, którą zassałam wargami tak, by móc dodatkowo pobudzać nabrzmiały czubek językiem, wypatrując najmniejszych choćby oznak nadchodzącego spełnienia.
Orgazm nadszedł niemal niezauważenie, pełen wstydliwej nieśmiałości, jakże ...
... inny od mych gwałtownych, spazmatycznych wręcz ekstaz. Wlał się leniwie w usta rozkosznie słodkim, pulsującym subtelnie zmysłowym ciepłem.
Jagoda spróbowała się odsunąć, zmęczona i skonsternowana jednocześnie, do czego żadną miarą nie chciałam dopuścić. Wciąż było mi mało perwersji, wyuzdania i spełniania kolejnych, coraz bardziej chorych pragnień! Złapałam ją za biodra i podniosłam wysoko do góry. Tyle co wykorzystana cipka dosłownie ociekała jej sokami i potem, zmieszanymi z moją śliną. Spływającymi niżej, ku wygolonemu do gładka, różowiutkiemu tyłeczkowi. Przysunęłam do niej twarz na odległość centymetrów, wciągając głęboko powietrze, jakbym znalazła się w najcudowniejszej, przeznaczonej tylko i wyłącznie dla mnie perfumerii. Chcąc w pełni nacieszyć się każdą spędzoną w niej chwilą.
Pachniała jeszcze mocniej niż wcześniej. Na samej granicy tego, co mogłam uznać, a nie byłam przecież przesadnie wydelikacona w tej materii, za przyjemne. Ale i tak musiałam… Poprawka: chciałam to zrobić.
Wylizywałam ją jak oszalała, od nasady pośladków po wzgórek, nie pomijając najmniejszego choćby fragmentu cudownie aksamitnej skóry. Wzdychając tak ekstatycznie, jakby od wydawanych przeze mnie odgłosów zależały losy co najmniej świata. Tak wiele… zdecydowanie zbyt wiele czasu minęło, odkąd ostatni raz w mych ustach gościła kobiecość. I nie tylko ona.
Podniosłam się na kolanach dla lepszej perspektywy, niczym wytrawna malarka, podziwiająca dumnie swe tyle co ukończone arcydzieło. ...