Akcja-reakcja (I)
Data: 05.09.2023,
Kategorie:
studentka,
zaliczenie,
chemia,
BDSM
bez penetracji,
Autor: Violin
... trzymającego przez pełne trzy godziny.
Na kolejnych zajęciach wcale nie było jej lżej. Monika nerwowo podchodziła od stanowiska do stanowiska obserwując przebieg procesu u koleżanek. COŚ u niej nie grało. Minęło półtorej godziny od rozpoczęcia ekstrakcji, a w jej aparacie trwał dopiero piąty cykl ekstrakcyjny, podczas gdy u jej koleżanek zachodził ósmy lub nawet dziewiąty. Dziewczyna usiadła z notatkami na krześle i zaczęła nerwowo przerzucać notatki. To były ostatnie zajęcia. Do tej pory udawało jej się wyjść obronną ręką z tego typu opresji. Czyżby tym razem nie miała tyle szczęścia?
Na salę laboratoryjną wszedł doktor Adam. To znaczy, że czas powoli dobiegał końca. Monika zdała sobie sprawę, że nie uniknie tego, co nieuchronnie się zbliża. Musiała zgłosić problem. Przez kilka lat studiów nauczyła się aż za dobrze, że udawanie, że nic się nie stało nie rozwiązuje problemu. Trzeba było zebrać się na odwagę i przyznać się do błędu. Znowu.
Skrzyżowała spojrzenie z asystentem, który jakby od razu poznał po jej spojrzeniu, że coś poszło nie tak. W chwili, gdy podniosła się z krzesła już był przy jej stanowisku.
- Panie doktorze, chyba mam jakiś problem z układem.
- Właśnie widzę. – obejrzał konkret znajdujący się nad płaszczem grzejnym.
- Wszystko jest jak w instrukcji. Dziewięćdziesiąt mililitrów rozpuszczalnika i kamienie wrzenne. Chłodnica pracuje jak należy, zwiększyłam przepływ wody, bo widziałam, że gilza z konkretem zaczyna wrzeć. Kilka razy ...
... odsuwałam płaszcz, ale to nie pomaga na długo. Gwinty przesmarowałam, więc wszystko powinno być szczelne.
- Konkret w gilzie cały czas się burzył?
- Tak, ale nie tak jak teraz.
- Ale nie wyrzucało go w górę kolumny?
- Nie. Wiedziałabym o tym. Cały czas siedziałam przy aparacie. – odrzekła bezradnie. Wyczuła narastające napięcie w głosie prowadzącego.
- Który to cykl? – zapytał oglądając dokładnie złożony układ do ekstrakcji.
- Piąty. – wyraz jego twarzy się wyostrzył. Przez chwilę milczał przyglądając się aparaturze.
– I dopiero teraz mi to Pani zgłasza? – dotknął chłodnicy i gwałtownie odsunął rękę – Jest gorąca. Jeśli nie wyłączała Pani przepływu wody to musi mieć Pani uszkodzony element gdzieś... tu. – wskazał na górną część pionowej instalacji. Przeniósł wzrok na kolbę okragłodenną z surowcem.
- Dlatego większość rozpuszczalnika odparowała i przebieg procesu zwolnił. Płyn nie może wyrównać ciśnienia. – wskazał na syfon boczny aparatu, w którym od dłuższego czasu poziom cieczy utrzymywał się na tym samym poziomie.
- Ale... przed złożeniem aparatu oglądałam elementy. Nie było ubytków, ani nawet rys.
- To nie musiał być ubytek widoczny gołym okiem. – posłał dziewczynie wymowne spojrzenie. – Rozmontowujemy układ. – zakomenderował. Kazał jej przytrzymać przez szmatkę rozgrzana chłodnicę, a sam rozkręcił urządzenie i wyciągnął z po spodu kolbę spiętą z nasadką. - Wie Pani co to oznacza? – zapytał przenosząc naczynia pod wyciąg. – Proszę przytrzymać ...