Akcja-reakcja (I)
Data: 05.09.2023,
Kategorie:
studentka,
zaliczenie,
chemia,
BDSM
bez penetracji,
Autor: Violin
... ogrodnika”. Owszem, czas kwitnienia i pora dnia zbioru rośliny mają wpływ na ilość olejków w surowcu, ale jesteśmy na zajęciach z chemii analitycznej, a nie na botanice. Powinienem pani zabrać kartkę za pisanie nie na temat. – Autorka kartkówki spłoniła się i skreśliła zdanie kilkukrotnie.
Po zakończeniu kartkówki zajęcia przebiegały spokojnie, ale do czasu.
- Blondi, blondi... – Monika zamieniła się w słup soli. – Nie wiem co Ty tu tworzysz, ale nie równaj poziomu rozpuszczalnika w biurecie. W środku masz lejek, a już z tej odległości widzę, że masz powietrze przy wylocie. Nalej ponad skalę i zlej nadmiar. – powiedział cicho i wymownie stuknął palcem w końcówkę biurety. Monika przyjrzała się uważnie. Rzeczywiście mały bąbelek widoczny był tuż przy uchwycie. Drżącymi dłońmi przekręciła kranik.
- Którą ręką... Eh... Jest Pani mańkutem? No właśnie. Proszę prawą ręką trzymać zlewkę i mieszać, a lewą odkręcać zawór. To przedostatnie zajęcia, a widzę, że nadal nie udało mi się niczego Pani nauczyć.
- Czy to ma znaczenie, skoro teraz tylko... – zaczęła półgłosem. Próbowała się bronić na oślep. Wiedziała przecież, że zrobiła źle i w duchu zbeształa się za to.
- Tak. Ma. To dobry nawyk z miareczkowania. Jeśli będzie Pani miała przyjemność kiedyś być jeszcze w laboratorium to zaręczam, że ułatwi to pani pracę.
Przez resztę zajęć udało się Monice nie rzucać nadmiernie w oczy asystenta. Nie da się ukryć, że nie bez pomocy Marty. Dziewczyna posłała koleżance ...
... wdzięczne spojrzenie.
- Sprzątamy stanowiska. – wszystkie czekały na te słowa od trzech godzin.
- Naczynia umyte? – zapytał dziewczyny, która nie zaliczyła kartkówki.
- Za wszystkie naczynia odpowiada Monika. Dzisiaj jej dyżur. - Pan Adam utkwił wzrok w dziewczynie stojącej w kitlu przy zlewie. Na jego twarzy pojawił się dziwny, nieodgadniony uśmiech. Monika nie podnosiła wzroku, ale czuła, że doktor Adam zbliża się do niej.
- Proszę pamiętać o tym, że ten osad nie zejdzie łatwo. Po wszystkim przepłukać wodą destylowaną i oddać do...
-...chromiankowania. – weszła mu w zdanie. – Na zapleczu. – dodała. Doktor Adam skrzyżował ramiona na piersi i powoli pokiwał głową.
- Dobrze, że tu się zgadzamy. Kto wie. Może to właśnie rola dla Pani w tym laboratorium. – rzekł od niechcenia oglądając erlenmeyerkę w której jeszcze przed chwilą znajdował ciemnobrunatny osad. – Jak większości kobiet – przy garach.
- Gdzie Pani zeszyt? – zapytał gdy tylko odłożył naczynie. Monika bezradnie spojrzała na niego. W mokrych od detergentu dłoniach miała naręcze probówek, a jej zeszyt zwinięty w rulon leżał w kieszeni fartucha. Zapadła niezręczna cisza. Na szczęście Marta w porę zareagowała i po wyciągnięciu notatnika z jej kieszeni otworzyła go na odpowiedniej stronie. Zaliczone. Dopiero wtedy odetchnęła z ulgą chociaż dopiero wychodząc z zakładu poczuła jak mięśnie powoli się rozluźniają,a ciało zaczyna ogarniać słodki błogostan. Po plecach popłynęła jej strużka potu. Pozostałość stresu ...