Tajemnica pana G. (I)
Data: 12.09.2023,
Kategorie:
bdsm
szef,
klapsy,
Autor: Zdominowana
- Musisz się bardziej skupić Lisa. – Przejrzysty i stanowczy głos Nataniela wdarł się do moich uszu, wyrywając mnie znad papierów nad którymi siedziałam. Tak, oto i on. Trzydziestodwuletni facet o bladej cerze, pięknych blond włosach, przenikliwych szarych oczach i ciele boga greckiego. A i mój szef przy okazji. Wszystkie kobiety w biurze szalały za tym cudownym okazem, który z nieznanych nikomu przyczyn nadal był sam. Czasem nawet słyszałam te słodkie, szalone ploteczki, że podobno jest gejem. A ja tymczasem nie patrzyłam na niego jak na mężczyznę i potencjalnego partnera, tylko jak na szefa, który może mnie zwolnić za myślenie o nim jak o obiekcie pożądania. (Choć to naturalnie nie było możliwe). Zaczęłam pracę w firmie Nataniela Glass’a dwa lata temu, gdy potrzebował księgowej. Potem pięłam się na szczeblach kariery, aż zostałam szefową pozostałych księgowych i przy okazji kimś w rodzaju prawej ręki owego Pana Glass’a.
- Przepraszam Nat... Znaczy Panie Glass. – Mruknęłam porozumiewawczo i przejrzałam jeszcze raz wszystkie te papiery, które trzymałam w rękach. Choć w pracy starałam się trzymać formalnych formułek, to nie ukrywałam, że poza budynkiem Glass Corporation byliśmy bliskimi przyjaciółmi. Widziałam go w sytuacjach, w których zapewne większość kobiet reagowała by nieposkromioną dziką rządzą. Na basenie, czy nawet w jego łazience, kiedy to przyniosłam mu parę listów, które miałam dostarczyć osobiście.
- Wiem, że tysiąc dolarów w moim wypadku, to nie taka ...
... duża suma, ale wolałbym mieć je na koncie. – Uśmiechnął się. To całkiem miłe, że się nie stresował i nawet moja „lekka” pomyłka na niego nie wpłynęła.
- Jak każdy. Choć dla mnie te tysiąc dolarów to naprawdę sporo. – Westchnęłam ociężale. Mieszkałam z bratem Damienem, a ten sprawiał kłopot za kłopotem. Czasem już nie miałam siły. Zdaje się, że gdyby nie Nat, już dawno popadłabym w ruinę. Chyba do końca życia nie spłacę tego długu wdzięczności.
- Wybierzesz się ze mną jutro na kolację? – Zainteresowałam się. Uniosłam wyżej głowę i przymrużyłam powieki.
- Kolację?
- Daj spokój Elisabeth, chcę z tobą porozmawiać. Poważnie porozmawiać. Tylko nie myśl sobie, że chodzi o pracę! Spokojnie, nie ona będzie tematem rozmów. I nie stresuj się już na zapas. – Jego duża ciepła dłoń na chwilę pojawiła się na moim ramieniu, dając mi do zrozumienia, że zapewne to nie dotyczy mnie. Bynajmniej nie w takim stopniu w jakim by mogło.
- W porządku. O dziewiętnastej, tam gdzie zawsze?
- Dziesięć punktów dla Panienki Black!
- Nie drocz się ze mną. – Słysząc ten ton, z którym wypowiadałam owe słowa, odruchowo zachichotałam i przeprosiłam go skinieniem głowy. Kolacja, tak? Niezmiernie mnie to zaciekawiło. Z reguły, gdy zapraszał mnie na kolacje rozmawialiśmy o pracy, firmie i o innych podobnych rzeczach. Ciekawe o czym teraz chciał porozmawiać...
Wróciłam do domu parę godzin później, gdzie czekało na mnie to co zwykle – bałagan. Nie było także Damiena. Może gdzieś poszedł? Miałam ...