Rodzina Moniki
Data: 13.10.2023,
Kategorie:
Pierwszy raz
Hardcore,
Dojrzałe
Autor: aronlondonhot
... do osiemnastej, dyżur w serwisie. Kiedy się rano obudziła, już go nie było. Na stole w kuchni zastała przygotowane śniadanie i karteczkę - „Smacznego. Kocham Cię”. Obok było namalowane serduszko.
Przez cały dzień, aby odepchnąć uporczywie powracające myśli, starała się czymś zająć. Była w kościele, potem na cmentarzu. Zrobiła obiad na następne dwa dni, a po południu próbowała przygotować się do jutrzejszych popołudniowych zajęć w studium. Myśli jednak nie dały się zepchnąć. Uporczywie powracały, świdrując ją ostrzem strachu.
Czy była nienormalna? Czy oboje byli patologicznie chorzy? To, co się stało poprzedniego dnia, było zboczone, rodzeństwo nie ma prawa tak się zachowywać. A jednak, wbrew temu, co wiedziała – podobało jej się. Nawet więcej, sama chciała... Czuła jak gdzieś głęboko, w jej sercu narasta, wbrew niej samej, uczucie. Uczucie do Marka. Do Marka, nie do brata... Nie mogła sobie z tym poradzić.
A może to była kwestia genów? Może oboje byli skażeni jakimiś patologicznymi genami, wbrew całemu światu nakazującymi im kochać się nawzajem? W końcu ich rodzice też nie byli tacy do końca standardowi, nie tak jak oni, ale zawsze... Byli bardzo dalekimi powinowatymi, nawet nie kuzynami, nie łączyły ich więzy krwi, ale to właśnie ujawnienie światu wiele lat temu ich związku spowodowało rodzinne „trzęsienie ziemi”. Purytańska rodzina z prowincji uznała go za niedopuszczalny i zerwała na dobre kontakty. Nawet nie przyjechali na pogrzeb...
Jeśli było tak, jak ...
... myślała, jeśli ona i Marek byli „pomyłką genetyczną”, to jej wątpliwości nie miały żadnego znaczenia. Jeśli to była jakaś klątwa? Jeśli Marek był jej przeznaczeniem, jej Księciem? To po co się opierać? I tak stanie się to, co ma się wydarzyć. Los jest nieznany i nieunikniony...
Usłyszała samochód podjeżdżający pod bramę. Marek wrócił. Szybko wstawiła wodę na herbatę i rozstawiła półmiski z jedzeniem. Przy kolacji z nim porozmawia. Zwierzy mu się ze swoich wątpliwości.
- Już jestem! - trzaśnięcie drzwiami i głos brata ostatecznie wyrwał ją z zamyślenia.
- Świetnie, pewnie jesteś głodny. Jedzenie na stole.
Marek umył ręce i wszedł do kuchni. Na widok ulubionych ozorów w galarecie twarz mu się rozjaśniła.
- Moniko! Kochana jesteś! - podszedł do niej i ucałował w policzek – Dziękuję!
- Usiądź i jedz! - wywinęła się, kiedy chciał ją objąć. Nie chciała nic więcej. Nie teraz...
- A Ty?
- Już zjadłam, ale potowarzyszę Ci...
Siedziała naprzeciwko niego, popijając herbatę. Sprawiało jej przyjemność patrzenie, jak z zapałem zajada się kolacją.
„Musiał być głodny” - pomyślała - „Nic dziwnego, dwanaście godzin w pracy...”
Oboje milczeli. Oboje chcieli porozmawiać, ale żadne z nich nie mogło się zdobyć pierwsze. Zachowywali się tak, jakby wczorajszego dnia nie było. Marek przez cały dzień wyrzucał sobie wczorajsze, nierozważne nocne wyznanie. Nie powinien był tego robić. Nie powinien był jej pieścić. Nie powinien był pozwolić, aby się zapomniała, aby pieściła ...