1. Wiedźmińska krew (I)


    Data: 13.10.2023, Kategorie: wiedźmin, Fantazja Autor: Fetyszysta

    Senne błonia otaczające Novigrad rozbudziły brutalnie dwie tajemnicze postaci jadące konno. Jednostajny dźwięk końskich kopyt wybijał rytm na wyklepanej powierzchni ścieżki, doprowadzając do szału małe zwierzęta zamieszkujące las. Pierwszym z jeźdźców był młody, dobrze zbudowany mężczyzna. Miał krótkie, ciemne włosy i ciekawie wyglądające, pomarańczowo - zielone oczy. Młodzieniec, co w obecnych czasach mogło by się wydawać zwykłym samobójstwem i głupotą, nie posiadał ze sobą żadnego oręża. Nawet miecza czy podręcznego sztyletu. Siedział rozparty w siodle, nonszalancko, jakby długie godziny jazdy nie sprawiały mu najmniejszego problemu.
    
    Jego towarzyszką była równie młoda i trzeba to zaznaczyć, zgrabna kobieta. Spod kaptura płaszcza spływały niedbale kosmyki jasnych, prawie siwych włosów. Uroczą twarz przecinała paskudna, głęboka blizna biegnąca od lewego oka aż do ucha. Kobieta była całkowitym przeciwieństwem swego towarzysza. Trzymała się w siodle sztywno, ale pewnie. Lekko pochylona, stale czujnie badała otaczający ich teren. Na plecach zamocowany był miecz. Co niezwykłe, drugi miecz przytroczony był na siodle. Oczywiste wnioski, doszło by do nich nawet dziecko. Kobieta nosi za jegomościa miecz. Hańba! To dziecko nie wie jednak, że kobieta jest wiedźminką, używa dwóch mieczy. A ten mężczyzna jadący konno bez miecza w środku niebezpiecznego lasu wcale nie potrzebuje oręża...
    
    Usłyszawszy cichy szelest z prawej strony ścieżki, oboje prawie jednocześnie, błyskawicznie ...
    ... spojrzeli w tamtą stronę. Z krzaków wyskoczył stwór. Człekopodobny, choć człowiekiem na pewno nie jest. Wstrętna czaszka z długimi kłami, nietoperze uszy. Pozbawione włosów, powykręcane, zdeformowane ciało potwora zastąpiło drogę jeźdźcom. Mężczyzna uśmiechnął się chytrze z siodła.
    
    - Ależ paskuda!
    
    Kobieta zeskoczyła zwinnie z siodła. Koń się nie przestraszy. Kelpie jest mądra.
    
    - Ja się nim zajmę, muszę rozprostować kości. - rzekła, po czym wyszarpnęła srebrzysty miecz z pochwy zawieszonej u kulbaki. - Chodź, bydlaku.
    
    Monstrum już szarżowało na niepozorną dziewczynę z błyszczącym w promieniach słońca mieczem. Ta sama, niewinnie wyglądająca dziewczyna, wykonała piruet i lekkim ruchem nadgarstka rozpłatała potworowi czaszkę. Stwór zwalił się bezwładnie pod nogi wiedźminki.
    
    Dziewczyna odwróciła się do towarzysza. Oczyściła ostrze z posoki i obdarzyła młodzieńca jednym ze swych najbardziej uroczych uśmiechów, ukazując białe zęby. O dziwo, mężczyzna nie patrzył na nią. Zerkał gdzieś ponad jej ramieniem. W głuszę. Uniósł niespodziewanie rękę.
    
    - Ciri! Padnij! - wrzasnął.
    
    Nad głową leżącej już na ziemi dziewczyny przeleciał ognisty promień. Za plecami Ciri rozległ się przerażający skowyt. Obrzydliwa woń spalonego mięsa rozprzestrzeniła się po lesie.
    
    Kobieta wstała. Na drodze leżał drugi stwór, cały czarny i osmalony prze płomień, który przed sekundą wyczarował jej towarzysz.
    
    - Dałabym sobie radę. - Warknęła, wskakując na siodło.
    
    - Jasne - Zerknął na nią z ...
«1234»