Wlascicielka, vol 8: Rzeczywiste rozkosze...
Data: 15.10.2023,
Kategorie:
BDSM
Autor: Konrad Milewicz
... na nogi, bo Osia aż się zapowietrzyła, a Aisza obserwowała jedynie zaciekawiona. Pod białą sukienką za kolano, z długimi rękawami, właściwie nie było tego widać. Grudniowe śniegi zachęcały do ubrania się cieplej w grube rajstopy i pełne majtki, ale serce podpowiadało, że lepiej by było ładnie i zmysłowo.
- Jak będziesz tak we wszystkim słuchać Majki to wyrosną Ci włosy na języku. - kręcę głową, po czym spoglądam na Aiszę wpatrującą się we mnie z pewną dozą szacunku – Daj pańci buzi na szczęście, co też sobie pofigluje. - mówię do niej, pochylając się bliżej, a ona leciutko muska mój policzek – W lodówce jest bita śmietana, jak macie ochotę. - widzę te rozpromienione buzie – Ale nie w łóżku, bo się wszystko potem lepi. I po kolacji, ,musiały się z powrotem ubrać zanim was zawoła moja mama. - głaszczę obie po główkach – Jak ładnie poprosicie, Ase jak wróci już z pracy, to włączy wam co będziecie chciały. I nie zapomnijcie umyć ząbków przed spaniem. - stukam je palcem po noskach – Bądźcie trochę grzeczniejsze, co? - wychodzę, ale przez szparę drzwi widzę, jak wracają do przerwanych pocałunków i pieszczot
Mama jak zawsze, pije herbatę siedząc na kanapie przed telewizorem z włączonym jakimś chińskim serialem lub filmem. Sądząc po strojach, coś historycznego. Może i ten widok byłby lepszy, gdyby tata ją obejmował, bo wreszcie odważyli się zamieszkać razem w jego domu, gdy teraz już oddała hodowle w ręce Ase. Nadal jest kojący w inny sposób, bo jeszcze dziesięć lat temu ...
... właśnie tak ją widziałam. Tata mógł sprawiać wrażenie groźnego i przerażającego olbrzyma, ale miał złote serce. Ona zaś była normalną kobietą z nadwagą, spokojną kurką domową, robiącą z nami lekcje, gotującą i wożącą nas do szkoły czy ukochanego taty. Z taką samą filiżanką zielonej herbaty załatwiała sprzedaż mężczyzn, których trenowała na maszyny bojowe, obserwowała ich codzienne rytuały ćwiczeń i gwałtów, prowadząc do upokorzenia, a czasem nawet śmierci. Wystarczy wspomnieć jak wyglądało testowanie czy psy nadają się już na sprzedaż.
Zadanie proste. W godzinę tysiąc pompek, potem dziesięć kilometrów biegu i wspinaczka po skałce. Do pierwszego testu ubierano im specjalny strój, który układał ciężar stu dwudziestu kilogramów na ciele. By zostało uznane za raz, musieli podskoczyć, wyprostować się, klasnąć i wrócić do pozycji. Drugie zadanie było na bieżni w chłodni przy pięciu stopniach Celsjusza nago, co trzy minuty polewano ich jeszcze wodą pod ciśnieniem. Z wszystkiego wspinaczka była najłatwiejsza, bo skałki po prostu były zaostrzone, a co jakiś czas buchająca gorąca parą z otworów. Pokonanie pół kilometra w pionie było uznane za zakończenie sprawdzianu. Najlepsze osobniki wyrabiały się z zapasem.
Skończywszy sześćdziesiąt kilka lat, które wolały leniuchować. Niektóre jej rówieśniczki, wzorem mężów kupujących młode kochanki w obrożach, brały od Dani mężczyzn do towarzystwa, potrafiących nadal doceniać obwisłe biusty, suche pochwy i zmarszczki. Ponieważ Kiwi skończył w ...