1. Dziwka - część 8 - Chrzest


    Data: 18.10.2023, Kategorie: Geje Bi Autor: MeskaDzivka

    ... posprzątam. Przy prysznicu zostawiłem wam śniadanie. Nie dużo, ale zawsze coś. Czas start. I naprawdę, pospieszcie się.
    
    Wypełzłem z klatki i po raz pierwszy od wczoraj wyprostowałem. Mięśnie zareagowały bólem. Irina wyszła za mną, stała lekko chwiejąc się na nogach.
    
    - No szybko .. tam!
    
    Wskazał drzwi przez które wczoraj wprowadzono nas do sali.
    
    O czym mogliśmy rozmawiać? Milczeliśmy. Każde z nas skorzystało z toalety, wzięliśmy prysznic, wypłukaliśmy się solidarnie odwracając od siebie wzrok. Na śniadanie były parówki, bułka z twarożkiem i pomarańcze. Woda z butelki nie zabiła smaku porannej dawki spermy.
    
    - Wracamy?
    
    - Tak.
    
    Nie wiem jak to zrobił. Teraz wydaje mi się, że wstawił drugą klatkę. Po wszystkim co się wydarzyło nie było już śladu. Sucho, podłoga pachnąca drewnem, żadnych wspomnień.
    
    - Udanego dnia.
    
    Uśmiechnął się, klepnął dłonią w kratę i wyszedł
    
    Czas wymaga punktów odniesienia. Kukania kukułki, dźwięku dzwonu z kościelnej wieży, ruchu słońca. Siedzieliśmy w klatce, panowała cisza. Na chwilę przysnąłem, gdy obudziłem się nadal nic się nie działo. Irina skulona w rogu – prawym, nie lewym, innych zmian brak. Sporadycznie przechodzący przez salę ludzie nie okazywali zainteresowania. Pół sen, pół jawa, leżąc obok siebie lub opierając się plecami, wszystko by uniknąć dotyku stalowych prętów krat naszego ciasnego więzienia. Przerwę oznajmiło pojawienie się znanych z wczoraj czterech, ubranych na czarno mężczyzn w maskach. Ponownie łaźnia. ...
    ... Odczekali dłuższą chwilę, zapewne pozwalając zebrać się gościom w sali i brutalniej niż za pierwszym razem powtórzyli rytuał ablucji. Oboje byliśmy zobojętniali, oderwani od płukanego ciała, palców smarujących lubrykantem, strumienia wody kaleczącego skórę lodowatą chłostą. Róbcie co chcecie, nie mam na to wpływu.
    
    Powrót na salę, ceremonialne nadejście Tomasza, przemowa, toast, wszystko już było. Tłumek ludzi, maski. Tym co odróżniało wczoraj od dziś była stojąca na środku sali skrzynia i zielonkawy obraz stelaża w telewizorze. Zgadłem, że wnętrze skrzyni. Nie było aukcji, za to przeprowadzono coś na kształt losowania. Kula niebieska, kula biała.. Tomasz wyciągnął z czarnego woreczka białą i uniósł ją wysoko nad głowę. Mężczyźni pchnęli mnie w stronę skrzyni unosząc mocowaną na zawiasach górną część. Sprawnie wpięli do stelaża. Rybie oko kamery pulsowało błękitną diodą kilkanaście centymetrów od mojej twarzy. Tkwiłem w pudle, od pasa w górę, nachylony na tyle by tyłek, jak się domyśliłem prezentował wszystkie swoje walory kryjąc w skrzyni niepotrzebną do rżnięcia resztę korpusu. Żel i pierdolenie. Czasem dłonie trzepiące mojego kutasa, usta, chyba kobiece, delikatne, ciepło spermy lądującej na pośladkach i następne ciało uderzające biodrami o moje pośladki w ślad za torującym sobie drogę do środka kutasem. Wiedziałem, że widzą moją twarz. Grymas, spazm, ból, przyjemność, mikst emocji kreślonych pierdoleniem. Nagle wszystko ustało. Wieko uniosło się do góry, światło sali zmusiło ...