1. Dziwka - część 21 - Maliny


    Data: 04.11.2023, Kategorie: Bi Autor: MeskaDzivka

    Marzena przeleciała przez firmę jak meteoryt. Błysk, zachwyt i wielkie bum na koniec a po wszystkim okruchy rozsianych w pokojach wspomnień. Scena, gdy siedzący na sofie mężczyzna uniósł wzrok by spojrzeć krytycznie – jak wybór to wybór – na nią i Olgę zasługuje na pamięć. „O kurwa.”. Celnie i w punkt, choć kurwy stały dwie, ja się nie liczę, wszedłem podać zimną colę z cytryną. „Co kurwa..” .. i wtedy urwał podrywając się na nogi. Zaczęło się piekło. Zastać żonę z kochankiem – problem, ale widzieć przed sobą żonę na prezentacji w burdelu, musiało zaboleć. Pominę następne pół godziny. Krzyki, prawie bijatykę, groźby, interwencję pani Ewy i dwóch dżentelmenów, po których zadzwoniła. Trzy tygodnie poprzedzające ten spektakl były na tyle ciekawe, że finał opiszę krótko – bum, i tyle.
    
    Pojawiła się w piątek rano. Zapamiętałem ten dzień, bo przyszedłem wcześniej posprzątać pokoje i zdziwiłem się słysząc o 8:30 dzwonek. Nie wiele myśląc zszedłem na dół i w stroju niezbyt wykwintnym, szortach i t-shircie z kolorową pacyfką, otworzyłem drzwi. Na progu stała szczupła, na oko dwudziestopięcioletnia dziewczyna. Kruczoczarne włosy opadały lekkimi lokami nieco za ramiona. Pociągła, szczupła twarz, delikatny makijaż, głęboko osadzone oczy wpatrujące się we mnie z uwagą zdradzającą niepewność. Odniosłem wrażenie, że chce odwrócić się na pięcie i uciec.
    
    - Cześć, Marzena.
    
    Głupie ale i jedyne co przyszło mi do głowy.
    
    - Cześć.
    
    Nawet pracowity czwartek nie usprawiedliwiał mojego ...
    ... gapiostwo. Staliśmy w milczeniu patrząc na siebie z równym, obustronnym niezrozumieniem. Kim ona jest? Kim on do cholery jest?
    
    - Przyszłam w sprawie pracy.
    
    Ocknąłem się.
    
    - Oczywiście, zapraszam. Nikogo jeszcze nie ma, wszyscy przyjdą dopiero około dziewiątej a ja jestem dziś wcześniej, żeby ...
    
    Włączył mi się słowotok. Wprowadziłem ją do salonu grzęznąc w monologu, którego nie potrafiłem przerwać. Szła lekko. Chód, sylwetka, ruch, zdradzały wysportowanie.
    
    - Mogę prosić o coś do picia?
    
    Przecięła pytaniem wielokrotnie złożone zdanie w którym od kurzu z ulicy doszedłem do jakości niemieckiej chemii gospodarczej.
    
    - Oczywiście. Sok, woda, kawa ..?
    
    - Poproszę wodę.
    
    Podobał mi się jej ton. Zwyczajny, lekko schowany, nie rozkazujący. Normalny. Wróciłem ze szklanką i butelką wody. Siedziała na sofie, nogę założyła na kolano. Małe stopy, wąska łydka.
    
    - Ja poczekam a ty możesz dalej ..
    
    - Nie, tutaj też trzeba ogarnąć.
    
    Obcej nie zostawię samej na dole. Dziesięć minut później pojawiła się pani Ewa i zabrała ją do gabinetu.
    
    W poniedziałek przyszła już do pracy. W garderobie dostała kiepską szafkę. Nowa musi znać swoje miejsce, niepisana zasada każdej branży. Klienci jej nie znali, na pokój poszła raz ale gość przedłużył spotkanie, dobra wróżba. Widziałem, że pani Ewa dyskretnie odpytała go przy wyjściu i najwyraźniej zadowolona zdecydowała, żeby Iwona – takie dostała imię - pokazywała się także klientom, którzy przyszli na konkretnie umówione spotkanie. ...
«123»