Dziwka - część 21 - Maliny
Data: 04.11.2023,
Kategorie:
Bi
Autor: MeskaDzivka
... Od wtorku zaczął się szum. Podebrała klienta Kaśce, na koniec dnia to samo spotkało Olgę. Próbowałem ratować atmosferę na dole co skwitowano krótkim „spierdalaj, twoich pedałów nie zabiera”. Prawda, choć we środę zrobiła i to.
Miły Rysiu umówił się na dwunastą, jak zawsze dwie i pół godziny – duecik, później solo. Szans na dwa finały w standardowym czasie nie miał. Rysiu miły był tylko z ksywki. Bóg jeden wie, dlaczego tak zapisano go w telefonie. Rysiu był opryskliwy i chamski. Ospowata cera, której pięćdziesiątka dodała brudno ziemisty odcień nie robiła z niego amanta. Wiecznie czerwony nos przypominał zgnieciony pomidorek. Był łysy. Włosy uciekły z głowy zadomawiając się wszędzie indziej. Robienie mu laski zawsze kończyło się pluciem włosami a lizanie tyłka było jak wdzieranie się językiem w głąb karakułowego futra. Do tego wszystkiego pocił się. Zimno, czy ciepło, akcja bardziej lub mniej intensywna, pół godziny i pod Rysiem plama potu a ręce ślizgają się po mokrych kłakach. Zaletą Rysia były napiwki. Może dlatego ktoś, kiedyś, nazwał go miłym.
Rysiu był jednym z mężczyzn, którzy moje pojawienie się w firmie przyjęli z radością. Koniec kombinowania, żeby życie miało smaczek będzie laska lub chłopaczek. Cieszył się, co okazywał mało wybrednymi, dość ostentacyjnymi żartami, że swojej dualnej orientacji nie musi ukrywać. Robiłem dobrą minę do złej gry, gdy po akcji, w salonie, opowiadał dziewczynom, jak to w pokoju solidnie wymłócił mi dupkę. „Słychać było na dole ...
... jak pizdeczka jęczała? Co malutki? Zajebałem cię dziś słonko?”
Duetu z Marzeną vel Iwoną – zdecyduję się na Iwonę, byłem ciekaw. Do salonu wbiegła spóźniona. Mokre końcówki włosów układały na jasnej, zwiewnej sukience wężowe ślady. Meduza, pomyślałem. Przywitała się z Rysiem dość obojętnym buziakiem ale już ze mną było znacznie czułej. Ręka powędrowała po spodenkach, język rozchylił usta, na koniec śmiech, idziemy panowie na górę? Poprowadziła korowód kręcąc zgrabnym tyłkiem, w pokoju wysłała Rysia pod prysznic i ignorując moją obecność uporządkowała pole bitwy, poduszki, narzutę, gumki, chusteczki, żel, na koniec napiła się wody nawet nie pytając czy też bym chciał.
- Wstawaj, jak wróci zaczynamy. Co tak siedzisz jak kłoda?
Rysiu zastał nas stojących przy łóżku. Pokaz to pokaz, w sam raz na początek duetu. Pocałunki, sukienka odlatująca na fotel, pieszczoty. Miała delikatne ale sprężyste ciało. Szybko zostaliśmy nadzy. Klęknęła pokazując Rysiowi jak starannie, z uwagą, obrabia mojego fiuta. Dobra była, przyznaję. Dbając, by nic widzowi nie przesłonić delikatnie wylizała okolice, pieściła jajka, wędrowała językiem po pałce od czasu do czasu wpuszczając w usta. Jak rozpędzający się pociąg, powoli, najpierw ospale, aż do zdecydowanego ruchu chłonącego mnie w głąb, dużo dalej niż mógłbym się spodziewać. Wskoczyła na obroty, dodając mlaskanie, mruczenie i zachłanność błądzących po moim ciele rąk. Teatr to teatr. Chwyciłem ją za głowę i poruszając biodrami wyszedłem na ...