Serbski film. Reportaż (II)
Data: 19.10.2019,
Kategorie:
Brutalny sex
serbia,
wojna,
Nastolatki
Autor: Ravenheart
... mimo upływu lat.
Spałam krótko – a może tylko tak mi się wydawało? Drzwi do piwnicy otworzyły się i pojawili się nowi mężczyźni. Większość z nich wyglądała jak bandyci i rzeczywiście nimi byli. To byli początkujący żołnierze mafii, ustawieni najniżej w hierarchii. Dla nich możliwość bezkarnego zgwałcenia mojego ciała była nagrodą. I zachętą.
Pieprzyli mnie na tym sienniku. Po kolei. Nie miałam siły, aby się bronić czy protestować. Byłam tylko cipką do zaspokojenia chuci. Nie kobietą, nie człowiekiem, tylko kawałkiem mięsa.
Nie wiem, ile czasu mnie tam trzymali. Pewnie kilka godzin. Kilka razy straciłam przytomność. Byłam tylko ochłapem, strzępem ludzkiego ciała, zupełnie bez woli, bez świadomości, bez cienia tego, kim byłam wcześniej.
Potem ktoś przyszedł, chlusnął na mnie wiadrem lodowato zimnej wody i kazał mi się podnieść. Nie miałam siły, więc zawołał jakiegoś typa, który pomógł mi wstać. Byłam ranna, naga, bolało mnie całe ciało i czułam przeraźliwe zimno. A jednak jakimś cudem na wpół weszłam, na wpół wgramoliłam się po schodach na górę. Ustawili nas w rzędzie, na korytarzu. Było tam nas trzynaście. Brakowało trzech. Nigdy ich już nie widziałam.
Przyszła do nas kobieta, która zarządzała domem, i zrobiła nam wykład. Powiedziała, że przed nami są dwa wyjścia. Albo będziemy posłuszne i chętne do współpracy – wtedy będziemy żyć szczęśliwie tak jak wcześniej, albo popełnimy błąd. I wtedy dzisiejsze przeżycia będą niczym w porównaniu z tym, co nas spotka. ...
... Potem każdej z nas wypalono na ramieniu znak. Małe litery PV. Nigdy się nie dowiedziałam, co znaczą.
Serbka odsłania ramię i pokazuje znamię. Nigdy go nie usunęła.
Patrzę na tę kobietę, beznamiętnie relacjonującą mi scenę brutalnego gwałtu i usiłuję sobie wyobrazić, co wtedy czuła. Dyktafon rejestruje jej słowa, ale ja chłonę każde drgnięcie jej oczu, każdy mimowolny gest. Próbuję być z nią tam, wówczas, gdy ludzkie bestie dokonywały spustoszenia w jej psychice.
Miała wówczas piętnaście lat. W jej wieku chodziłam po ulicach ciepłej, słonecznej Warszawy i szeroko otwartymi oczami podziwiałam ten dziwny czas po pierwszych polskich, na wpół wolnych wyborach. Ludzie na ulicach mieli spojrzenia jasne, bo choć wokoło była bieda, to jednak kierowała nimi jakaś nadzieja. Runął berliński mur, rozpadła się wizja sowieckiego świata, można było myśleć i mówić otwarcie.
Pamiętam jesień tego roku. Ciepłą, słoneczną, zażółconą liśćmi, w których tak lubiłam brodzić. Tego roku poznałam chłopca, nieco starszego ode mnie. Był świeżo upieczonym studentem polonistyki, poetą i marzycielem. Mnie, zakochanej po raz pierwszy w życiu piętnastolatce, imponowała jego erudycja, tkliwe spojrzenia zielonych oczu, romantyczna wizja nowej Polski, którą przede mną roztaczał. Wpadłam w tę pierwszą miłość po uszy, nie widząc świata wokół. A w tej samej chwili, gdy Paweł czytał mi egzaltowanym głosem swoje najnowsze wiersze, gdzieś na Bałkanach trzech dorosłych facetów, w zimnej i wilgotnej piwnicy ...