Oliwia JONS na Dzikim Zachodzie (I).…
Data: 02.12.2023,
Kategorie:
trupy,
indianka,
pojedynek,
dziki zachód,
Brutalny sex
Autor: Falanga JONS
... nigdy go nie widziałem. Zawsze wszystko prowadzi ten jego przydupas...
- To czemu mówisz, że zrozumie?
- Tak mi się wydaje, Jerome.
Oliwia wyczuła w głosie Kane’a zawahanie. Rozumiała je dobrze. Nikt nie znał Arizony, nikt o nim nic nie wiedział. No prawie nic.
Poza tym, że dowodzi największą bandą rzezimieszków, łupiących ubogich wieśniaków po meksykańskiej stronie Rio Grande. I że robi to od czterech, pięciu lat. I że choć zlikwidowano kilku członków bandy, to nikt nie trafił nawet na trop samego herszta ukrytego gdzieś tam wysoko w górach.
W sumie nic dziwnego. Po tamtej stronie dogorywały rządy Maksymiliana a kraj pogrążony był w chaosie. Po tej, wojska amerykańskie ledwo co skończyły krwawą wojnę domową. Nikt nie miał sił zajmować się jakimś opryszkiem, kiedy w jego kraju działy się dużo poważniejsze rzeczy.
- Czyli nie masz pewności, Kane. Czy to nie jest powód, żebyśmy zdecydowali się na Kalifornię?
- Wiesz dobrze, że od początku byłem za tym.
- To po co ta dyskusja? Nie ma sensu więcej pierdolić na ten temat.
Milczeli chwilę, dopijając piwo. Oliwia poczuła pot na skórze. Było południe, słońce dawało się we znaki. Tutaj, w barze, była zasłonięta przed jego promieniami, ale przed temperaturą nie dało się już uciec.
- Kończ, Jerome – odezwał się Kane. – Wynosimy się z Nowego Meksyku.
- I jedziemy do Arizony – zaśmiał się nerwowo Jerome.
Tak, ten bar leżał na pograniczu Nowego Meksyku i terytorium Arizony. Terytorium znajdującym się na ...
... terenie Stanów Zjednoczonych, ale nie będącym jeszcze stanem.
Żeby wydostać się z Nowego Meksyku i dotrzeć do Kalifornii, trzeba było przebyć suchą, piaszczystą Arizonę.
Oliwia zerknęła w dół, po prawej stronie. Nowy Smith&Wesson tkwił dumnie w kaburze. Zawahała się. Nie miała koncepcji. Początkowo uznała, że najlepiej byłoby zająć się nimi w niespełna tysięcznym Redlake, tam było biuro szeryfa, dobrze jej z resztą znanego, tam wszystko odbyłoby się zgodnie z prawem. Ale nie miała pewności, czy nieco podenerwowani mordercy nie przestraszą się miasta. Tutaj, na szlaku, wśród nielicznych lasów, za to dużo liczniejszych wzgórz, skał, nie byliby narażeni na częste kontakty z ludnością.
Nie wiedziała jaką drogę wybiorą, jeśli ominą Redlake, to...
- Pieprzyć to, Jerome – usłyszała głos, tego jaśniejszego, Kane’a. – Nie jedziemy do Redlake. Walimy prosto do Arizony – ściszył nieco głos, ale Oliwia usłyszała każde słowo.
A więc wszystko stało się jasne. Nerwowo potarła dłonie. Musiała reagować tu i teraz. Młody szeryf Lucas Kidman nie przyjdzie jej z pomocą.
Sprawiedliwość znów spoczęła w jej dłoniach.
Uniosła wzrok. Skierowała oczy na dwójkę bandytów, przypatrując się im teraz bez żadnych skrupułów. Obaj wstali z ławki, pozostawiając puste szklanki i niechętnie spoglądając na nią, wyszli z baru wprost w mordercze słońce.
Oliwia wyszła za nimi. Maksymalnie skoncentrowana, bez cienia uśmiechu na ustach, przystanęła w pełnym słońcu, tuż za drzwiami. Normalnymi ...