Oliwia JONS na Dzikim Zachodzie (I).…
Data: 02.12.2023,
Kategorie:
trupy,
indianka,
pojedynek,
dziki zachód,
Brutalny sex
Autor: Falanga JONS
... błyskawicznie. Sekundę później Jerome runął na ziemię, trafiony z dziesięciu metrów prosto w serce. Ale Oliwia nie miała czasu, by zachłysnąć się tym triumfem. Jej dłoń mechanicznie skierowała się nieco w prawo a rewolwer wypalił raz jeszcze trafiając drugiego z morderców.
Nie ruszała się przez chwilę, chłonąc i błyskawicznie analizując wszelkie znaki. Te były jednoznaczne. Oba strzały wypadły precyzyjne. Nie trzeba było niczego poprawiać.
Jak zawsze.
I jeśli można było mówić o jakiejś satysfakcji, to tak, czuła się szczęśliwa z tych wszystkich rzeczy. Jej opanowania, koncentracji, błyskawicznej reakcji, celnego oka, pewnej dłoni.
Lekki szmer skierował jej uwagę w lewą stronę. Błyskawicznie przeniosła tam i swój wzrok i dłoń z trzymanym wciąż rewolwerem, ale natychmiast ją opuściła. To tylko tęgi, łysiejący barman z czarnym wąsem.
- Znów to samo – mruknął. – To już trzeci raz, albo ja mam pecha do takich klientów, albo ty jesteś maksymalnie upierdliwa.
- Zrób z tego atrakcję zakładu, Henry – pocieszyła go jak umiała i zdjęła w końcu z głowy ten pieprzony kapelusz.
Długie, rude, w zasadzie niemal czerwone włosy opadły na jej ramiona. W końcu trochę ulgi.
- Atrakcję? Hola ludzie, raz na trzy miesiące wpada tu Oliwia Krwistowłosa i strzela do wybranego klienta a czasem dwóch? Już widzę, jak kowboje z wszystkich farm zjeżdżają się tu co wieczór.
- Tym bardziej, że w promieniu pięćdziesięciu mil, są tu trzy farmy. Nie martw się Henry, zawsze mógłbyś ...
... liczyć na mieszkańców Redlake.
- Wiesz co? Ty to nawet, jakbyś była blondynką i tak miałabyś krwiste przezwisko. Na przykład Krwawe Ręce.
- Henry, znałeś starego Andersona? – odparła spokojnie, nie zważając na docinki barmana.
- Znałem – spochmurniał a teraz jego głos zabrzmiał stalowo. – Gdybym wiedział, że to te dranie, na pewno... Sam bym wyjął swojego Enfielda spod lady.
- No to nie marudź – odparła najbardziej przyjaznym tonem, na jaki było ją stać. – I uprzątnij tu trochę. Nie masz klientów a na mnie nie licz. Ja biorę te dwa trupy, ich konie, siodło i jadę do Redlake.
Na pokonanie czteromilowej drogi potrzebowała ponad godziny. Normalnie byłaby szybciej, ale z tym bagażem...
To niepojęte, ale tu na ziemi zwanej często Dzikim Zachodem, wieści płynęły szybciej, niż przez telegraf. To, że jadąc główną ulicą miasteczka mogła wzbudzić zainteresowanie stojącej po obu stronach publiczności było oczywiste, bo tak to bywa, jak ktoś ciągnie za sobą dwa konie z dwoma ciałami przewieszonymi w poprzek. Ale to, że większość może znać już szczegóły wydarzenia...
- Dopadłaś morderców starego Andersona? – kiwnął z uznaniem Lucas wychodząc przed szeryfówkę i nie czekając na żadną relację. – Stawiali opór, tak? Nie dało się ich aresztować?
- Lucas, ja nie jestem przedstawicielką prawa, by dokonywać aresztowań. Mogłam ich tylko poprosić o parę rzeczy... - rzuciła lejce na drewnianą barierkę. Nie zajmowała się karoszem, gdyż wiedziała, że wytresowany koń nigdzie sobie ...