1. Oliwia JONS na Dzikim Zachodzie (I).…


    Data: 02.12.2023, Kategorie: trupy, indianka, pojedynek, dziki zachód, Brutalny sex Autor: Falanga JONS

    ... drzwiami, nie takimi, jak wrota w miejskich saloonach. Przystanęła i nie spuszczała opryszków z oczu.
    
    Dostrzegli to.
    
    - Co się patrzysz, dzieciaku? – burknął młodszy, wyraźnie bardziej agresywny Jerome. – Wracaj na farmę, bo się mama niepokoi – zakpił.
    
    - Na pewno – odparła Oliwia siląc się na męski ton. – Dlatego chciałem sprawić jej jakąś miłą niespodziankę, przywieźć coś ze sobą.
    
    - Wysprzątaj oborę, jak przystało na dzieciaka w tym wieku i nie zawracaj nam dupy.
    
    - To ty zawróciłeś dupę mi – odparowała spokojnie i stanowczo. – Chciałbym jej dać na przykład takie siodło, jak wasze.
    
    Nie musiała wskazywać wzrokiem. Obaj od razu zrozumieli o które siodło jej chodzi.
    
    - Nawet jeśli jesteś od Adamsów, to wiedz, że i tak nie stać cię na to siodło – machnął lekceważąco dłonią Jerome, ale Oliwia dostrzegła, że jego towarzysz przybrał czujniejszą postawę. Chyba domyślał się, że Oliwia do czegoś zmierzała.
    
    - Nie od was chcę. Chciałbym tylko wiedzieć, gdzie mogę nabyć podobne.
    
    - Mieszkasz tutaj i nie wiesz? – Jerome podejrzliwie zmierzył ją wzrokiem. – Dziwne... Wyglądasz jak dziewczynka, nie wiesz, kto tu robi takie siodła...
    
    - Wiem – ucięła krótko. – Dziewięć mil stąd jest kuźnia starego Andersona. On robi różne takie rzeczy.
    
    - To co się nas, kurwa pytasz? Jedź do Andersona, rzuć mu kilkadziesiąt dolców i uraduj mamusię.
    
    - Już byłam – skwitowała krótko.
    
    - I powiedział, że nie stać cię na nie? – zaśmiał się złośliwie Jerome.
    
    - Nic nie ...
    ... powiedział, bo wczoraj wieczorem ktoś go zastrzelił.
    
    Śmiech na twarzy Jerome’a zgasł. Jego towarzysz zastygł jeszcze bardziej.
    
    Oliwia wiedziała już, że od tej drogi nie ma odwrotu. Dobrze pojęli aluzję. Ten trochę starszy, Kane, zrozumiał to już chyba wcześniej. Jerome pojął to dopiero teraz.
    
    Stali w milczeniu. Oliwia nie spuszczała a nich wzroku, co ich deprymowało. Oni wiedzieli, że ona wie. Ale mieli ograniczone możliwości. Nawet tu, na dzikim pograniczu Nowego Meksyku i Arizony nie można ot tak bezkarnie strzelać do ludzi. To zawsze wiąże się z konsekwencjami.
    
    Choć z drugiej strony, jeśli ktoś popełnił już jedno morderstwo i to niecałe dwadzieścia cztery godziny wcześniej...
    
    A i ona sama wiedziała, że do rozwiązania sprawy prowadzi jedna droga. Tylko jedna. Ale musiała wygłosić niezbędną formułkę.
    
    - Odepnijcie pasy z bronią i rzućcie je na ziemię. Następnie unieście ręce w górę – ton jej głosu nie zelżał ani o trochę.
    
    - Mały popierdoleńcu! – rzucił chrapliwie Jerome i sięgnął do kabury. Ale niczego już z niej nie wyjął.
    
    Mordercy nie bywają rewolwerowcami. To zwykłe rzezimieszki, które korzystają z podstępu, przewagi liczebnej. Rzadko zdani są na własne umiejętności. Dlatego Oliwia wiedziała, że w pojedynku na szybkość to ona będzie mieć przewagę. Tym bardziej, że chyba wciąż traktowali ją jako zbłąkanego nastolatka.
    
    Tym bardziej, że choć byli starsi, mogła być to dla nich pierwszyzna. Dla niej nie.
    
    Nowy Smith&Wesson znalazł się w jej dłoni ...
«1234...13»