1. Weronika: Przygoda w górach


    Data: 02.12.2023, Kategorie: bdsm femdom, przygoda, Autor: Rakso Hardik

    ... zagubiliście.
    
    Przytaknąłem.
    
    - Już mrok zapada. To iść dalej nie dobrze. Zwłaszcza jak się gór nie zna. Lepiej jak przenocujecie u nas, nocleg niedrogi, tylko, że pozostała ostatnia sypialnia. Na poddaszu, ale przytulna. Będzie wam dobrze.
    
    Nie protestowaliśmy. Mogłaby i nas na stołach przenocować. Na podłodze. Na wszystko byśmy się zgodzili.
    
    - Pogadam z bratem, może jutro wam pomoże, bo jak wy nietutejsi, to znowu zbłądzicie. Nasze góry zdradliwe, niebezpieczne. Nie jeden turysta znalazł tutaj swój grób – mówiła gospodyni prowadząc nas po krętych schodach. – Ale to jutro. Teraz się wyśpijcie, wygrzejcie, bo po takiej tułaczce o chorobę nietrudno. Przyczepi się do człowieka i go dręczyć będzie. A to pokój, nieduży, ale na noc wystarczy. Łóżko trochę małe, acz wygodne. No i cieplej wam będzie jak się w wtulicie – zachichotała niczym dziewczynka, która podsłuchała sprośny dowcip.
    
    Nie wiedziałem, co na wspólne łóżko powie Weronika. Ponieważ jednak się nie odzywała, to i ja milczałem. Zresztą to nie był jedyny problem. Na prawo od drzwi, przy ścianie, znajdowała się wanna.
    
    - A to, a to – zaczęła gospodyni widząc moje zdziwienie – to się tutaj, o, zasłona jest, jeśli ktoś się krępuje. - Zademonstrowała przeciągając po umiejscowionych przy suficie szynach białą, lekko prześwitującą zasłonę. – Widzicie. Wszystko cacy. Rozpalę wam w piecu, to się cieplej zrobi. Wody w baniaku nastawię, bo w kranie zimna tylko. Zresztą nie wiem, jak z ciśnieniem o tej porze. Ubogo ...
    ... trochę, ale i cena niska. Luksusu nie zaznacie. Taka okolica.
    
    - Wszystko w porządku – odparłem. – Bardzo dziękuję.
    
    - Świec wam doniosę za chwilę.
    
    Dopiero teraz dostrzegłem, że w pokoju nie było elektrycznego światła. Stara lampa naftowa rzucała miodowy, drżący blask mieszający się z czerwonawą poświatą bijącą od buzującego, metalowego pieca. Na małej szafce przy łóżku paliły się dwie, grube świece. To wystarczało by w pokoju było jasno. I trochę nierealistycznie. Przez taniec płomieni, przez zapach płonącego drzewa – przez ciepło przenikające ciało. Możliwe też, że przez sam pokój.
    
    Pomieszczenie było nieduże, tak około dwudziestu metrów kwadratowych. Drewniana podłoga, drewniane bele podtrzymujące opadający skośnie ku łóżku sufit. Stare, równie drewniane meble. No i okno. Duże, prawie na całą ścianę. Weronika spoglądała w zadumie przez nie.
    
    - To chyba wody sobie przypilnujecie sami. Śniadanie jest od ósmej, ale jak się spóźnicie, to nic się nie stanie, warto jednak wyjść wcześniej, bo to droga nie krótka, a i brat będzie za dnia chciał obrócić.
    
    - Rozumiemy – odparła Weronika odchodząc od okna. – W razie co poszukamy pani...
    
    - Oczywiście, albo mnie, albo córki. Któraś zawsze na dole jest.
    
    Drzwi zamknęły się. Niepewnie spojrzałem na Weronikę.
    
    - No, co? Chcesz się kąpać pierwszy?
    
    - No wiesz, chciałem... - wskazałem na łóżko.
    
    Wzruszyła ramionami.
    
    - Nic się nie poradzi. Trochę małe, ale chyba się zmieścimy. Jesteśmy dorośli. Chyba, że to ci bardzo ...