Wieczor niespodzianek
Data: 08.12.2023,
Kategorie:
Sex grupowy
Autor: Tomnick
... podekscytowana zabawą, ale nie do tego stopnia, żeby nie czuć jakiejś niewytłumaczalnej obawy. Pewnie przez ten alkohol. Bez niego zabawa byłaby nieudana? Sporo wypiłam, ale jestem czujna.
– Zapamiętaj, podniesiesz choćby jedną dłoń z kolana, kończymy zabawę. To sygnał twojego protestu, a ja nie wnikam, czy to pomyłka czy brak akceptacji dla mojego pomysłu.
Walka idzie o wysoką stawkę. Kładę dłonie na kolanach. Na wszelki wypadek przyciskam je do kolan.
– Liczy się tylko pierwsza odpowiedź. Każde ściśnięcie ramienia oznacza twój trafny wybór – Andrzej wtyka mi do uszu woskowe zatyczki i dopiero wówczas zawiązuje oczy.
Siedzę w fotelu. No, to bardziej modne krzesło z eleganckim miękkim siedziskiem i takim oparciem. Metal i plastik. W mieszkaniu wygląda świetnie i jest wygodne. Pewnie dobrze, że nie znam ceny. Czuję podekscytowanie. Poziom adrenaliny rośnie. Ciemność i cisza. Mimo opaski, „zauważam”, że przygasił światło. Z zaskoczenia Andrzej delikatnie próbuje poderwać moją dłoń, ale nie pozwalam. Śmieję się. On też. Bardzo głośno, więc co nieco słyszę.
– Sprytny jesteś, ale to nie jest gra fair! – mówię przesadnie głośno i kręcę głową. Łapię się na tym, że prawie podniosłam dłoń, żeby mu pogrozić i... przegrałabym! Domyślam się, że nie gra po raz pierwszy. Jakoś dziwacznie brzmi mój głos, usłyszany, kiedy mam zatyczki w uszach. Taki zniekształcony. Czuję się trochę nieswojo.
Andrzej zatyka mi nos i podaje coś do ust. Otwieram usta i...
– No, spokojnie – ...
... wzdycham do siebie. – Tylko plasterek pomidora.
Ściska ramię. Druga próba i nieco rozluźniam się. Teraz konsumowałam plasterek ogórka z miodem. Kolejne ściśnięcie ramienia.
– Chłopak chyba przytarga całą lodówkę – śmieję się wyłącznie na swój użytek. Trzecia próba i też nie protestuję. Tym razem twarożek. Chociaż... Kiedy miałam zatkany nos i czułam łyżeczkę wpychaną do ust, nie byłam pewna, co dostanę.
Jeszcze jedna próba, ale to było łatwe. Kiedy dotknął zimną łyżeczką moich warg, przeczuwałam, że to będą lody. Tym razem waniliowe. Też dobre.
Ponownie daje mi znak, więc otwieram usta, zatyka nos i czekam znacznie dłużej. Zaczyna mi przeszkadzać taka sytuacja. Chcę dać mu znać i w tym momencie wlewa płyn. Łapczywie łykam i oddycham. Oddycham i krztuszę się!
– Koniak?! Albo spirytus!! – z dużym wysiłkiem nie podnoszę dłoni z kolan. Jeszcze kaszlę, ale Andrzej głaska mnie po dłoni, ramieniu i podaje szklankę. Piję znacznie ostrożniej niż poprzedni płyn, który chyba był czystym spirytusem. To jakiś sok.
– Ale... Hm, no nie wiem... – mam wątpliwości. – Chyba jest czymś doprawiony... Spirytusem?
#
Ja myślę o jednym, a on robi coś zupełnie innego. Znowu dotykał moich dłoni. Majstruje przy moim nadgarstku. Potem przy drugim.
– Założył mi kajdanki?! – prawie podskakuję w fotelu. – No jak? Opanuj się! Dłonie nadal masz na kolanach – uspokajam siebie. Kajdanki nie łączą się ze sobą. – Ale nie wolno szarpać za ręce! – zwracam mu uwagę.
Coś mi odpowiada. Z ...