1. Przylapany przez matke 16/25


    Data: 09.02.2024, Kategorie: Masturbacja Autor: Lucjusz

    Rozdział XVIZwłoki przywieziono na przyczepie traktora dopiero po śniadaniu. Kolejne żony podchodziły do platformy szukać swoich mężów i odbierać „bohaterów” niczym rannych z pobojowiska, by zabrać ich prosto do domków. Oczywiście pomagaliśmy.Ojciec, gdy już stanął na własnych nogach i złapał jako tako równowagę, zdążył jeszcze tylko podnieść pięść do góry i krzyknąć „Polska...!”, po czym runął w nasze ramiona i potulnie dał się zaprowadzić. Był kompletnie pijany. Tam, po drugiej stronie jeziora, musiała być naprawdę masakra.Tego dnia w ośrodku panował spokój jak nigdy. Plaża pusta, na obiedzie połowa, po obiedzie na plaży też raczej pustawo. Stary akurat zwlókł się z łóżka do stołówki. Podziwiam jego zdolność samoregeneracji. Poszedł z nami potem nawet na plażę, ale bezpiecznie nie wychodził z cienia parasola.Potem okazało się, że poszło sześciu kumpli, jak zwykle, te imieniny są przecież co roku, znają się jeszcze z polibudy, ale wróciło dwudziestu. Gospodarz miał kilka tygodni wcześniej wesele syna i mu zostało, bo jebana rodzina panny młodej okazała się niepijąca, prawie jehowy. Musiał odreagować to wesele. Pościągali resztę znajomych, kogo się dało, komórkami. Pół ośrodka! A rano, w ramach strzemiennego, ktoś odnalazł jeszcze nienapoczętą skrzynkę wódki...Przedpołudnie spędziliśmy nieoczekiwanie w mieszanym gronie, czyli z naszymi laskami. Czary matki? Syndrom... końca turnusu? A był to późny sierpień..., czyli właściwie czas końca wakacji. W dodatku połowa z nas była ...
    ... koło osiemnastki, czas przełomu. Reszta też wiekowo nie odstawała. „A lato tego roku było gorące”. Szczególnie duszne były popołudnia. Coś wisiało w powietrzu... Dobiegaliśmy wieku, w którym może się coś zmienić. I tak już zbyt długo jeździliśmy razem z rodzicami na wspólne wakacje. Dla postronnych mogłoby się to wydać nawet dziwne. My? Stare byki? Ale jak się zaczęło w to samo miejsce jeździć „od zawsze”, to jest inaczej. Poza tym naprawdę było co robić i tu, i w okolicy, a położenie na uboczu od innych ośrodków sprawiało nawet, że czuliśmy się trochę autochtonami.A może raczej połączył nas los naszych ojców? Moja matka była wyrozumiała, ale w innych domkach niekoniecznie odbyło się to w tak komfortowy sposób. Część z nas miała naprawdę nietęgie miny. Zaszyliśmy się na końcu plaży. Nawet specjalnie nie gadaliśmy. Chcieliśmy ten czas po prostu spędzić razem. I tak, nieoczekiwanie, nasza grupa z powrotem się zintegrowała. Zupełnie jak za gnoja.Ponieważ ojciec był na chodzie, popołudnie postanowiłem spędzić jednak z rodziną. Tym bardziej że atmosfera w ośrodku zgęstniała. Z opóźnieniem, ale wybuchło parę awantur. Do wątroby jednego w końcu przyjechała karetka. Aż tak bardzo nie znałem granic tolerancji matki. Wolałem być czujny. Ale nic. Leżał, oddychał, a matka go nawet o nic nie męczyła.Idziemy robić kółka.Trochę się pochlapaliśmy, potem znacznie dłużej pływaliśmy. Matka chciała mnie chyba zmęczyć. Wiedziała już, co będzie grane, ja oczywiście też. Ostatniej nocy nazbierało się ...
«1234...7»