1. 12 godzin bólu czyli na poważnie


    Data: 13.02.2024, Kategorie: bdsm tortury, niewolnica, spanking, Fetysz Autor: sukabicz

    ... unieruchomione za pomocą sznurków przywiązanych do nasady palucha i małego paluszka, poprowadzonych do przetyczek w nogach mebla. Dodatkowo sznury obwiązywały nogi Marty w kostkach i kolanach, przy czym dziewczyna spoczywała w pozycji tzw. kolanowo-łokciowej, z wysoko uniesioną pupą zakorkowaną szerokim butt-plugiem, i zasmarkaną twarzą wbitą w niewielką poduszkę. W jej łonie nie tkwił już penis, ale jad jalapeno osłabł tylko troszeczkę. Na każdym ze sutków zapięto jej mocny biurowy zacisk, miażdżący niedelikatnie to, co delikatne. Dziewczyna wyła z bólu, zdzierając sobie gardło pod kneblem. To, co dobywało się z jej wnętrza po każdym kontakcie rozpędzonego kija z podeszwą, można było określić słowami: wizg, protest i furia, a każdy skurcz ciała pogarszał sytuację ściśniętych cycuszków.)
    
    „Dobra chłosta stóp przyda się nawet najgrzeczniejszym dzieciom,” R. wodził palcem po gładkiej skórze ofiary, od koniuszków palców, po obitą piętę. „Prędzej czy później przydarza się nawet najgrzeczniejszym dziewczynom...”
    
    Już jej nie bili, ale nadal ryczała. Mówi się, że chłosta nie zostawia śladów na podeszwach. Jest to oczywista nieprawda. Chodzi o to, jak silna była chłosta.
    
    „Niechętnie to przyznaję, ale zniosłaś to lepiej niż moja Dominika. Unieś się, zdejmę klamry z sutów, są tak mocne, że nie powinnaś ich mieć tak długo.” Zawahał się i zamiast ściągnąć zacisk, tylko szarpnął za klamrę na lewej piersi dziewczyny. „Sutki jeszcze ...
    ... poczekają...”
    
    „EEEEEEEEEEEEEEEIIIEEEEIIIIIII!”
    
    Widząc jaki odzew w ciele Marti wywiera manipulacja przy przyszczypanych sutkach, nie mógł omówić sobie pomerdania biurowymi zaciskami. Utwierdził się w poczuciu, że dziewczyna była doprawdy świetnie związana.
    
    Dominika patrzyła na podeszwy Marty i nie dziwiła się, że dziewczyna spazmuje. Ona sama nienawidziła, kiedy pan robił cokolwiek z jej podeszwami. Pan to wiedział, i tym samym miał w ręku potężny instrument kary. Zwłaszcza jedna tortura, nie tak bolesna jak regularne lanie rózgą albo kablem po równo związanych stópkach, ale nie, tak samo, bolesna i uciążliwa, odbierająca zmysły, tortura tysiąca użądleń... Polega na monotonnym uderzaniu w to samo (dokładnie) miejsce ciała, niekoniecznie silnym, ale szybkim, powtarzalnym... aż do całkowitego złamania ofiary. Ten sam, nakładający się na siebie impuls bólu, zapętlony na tym samym łuku nerwowym, bezlitośnie i nieodwołalnie kończy się kwikiem zarzynanego prosiaka. Pan urządzał jej czasem torturę tysiąca użądleń za pomocą mocnej gumki nałożonej na stopę, którą odciagał i zwalniał, by raz po raz wściekle raniła ten sam paseczek śródstopia.
    
    „Najgorzej będzie, kiedy zdejmę klamry. Ale po kolei.”
    
    (W tym momencie Marta była już po takich torturach:
    
    1) do pochwy wsadzono jej penisa i pokaźnie napompowano;
    
    2) natarto jej cipkę ostrą pastą jalapeno i przypięto klamerkę do podrażnionej łechtaczki;
    
    3) zanim na końcówkach sutków znalazły się mocne spinacze biurowe z czarnej blachy, kiedy leżała jeszcze rozkrzyżowana ...
«12...567...»