1. ...czyli punkt widzenia zależy od punktu…


    Data: 18.02.2024, Kategorie: bdsm Brutalny sex Lesbijki Autor: Agnessa Novvak

    ... skowronkach, a kiedy wracasz, jesteś tak szczęśliwa, aż miło patrzeć! Chociaż też zmęczona, bo zwykle tylko się myjesz i od razu padasz na łóżko. Ale dzisiaj wybiegłaś nagle, po jednym telefonie. Myślisz, że nie widziałem, jakie miałaś rozpalone policzki? Jak ci się ręce z nerwów trzęsły? A teraz – wyraźnie posmutniał – aż mnie serce boli, kiedy na ciebie patrzę.
    
    – Rozumiem, że się martwisz – spuściłam z tonu – ale daję sobie radę. Wiesz, jak to ze mną jest. Nie mogę trafić na właściwą osobę i tyle. Taki życiowy peszek. – Spróbowałam zażartować. Bardzo marnie.
    
    – Tak, wiem. Pamiętam doskonale, co przeżywałem, kiedy znikałaś na kilka dni. Jak wracałaś pobita – głos zaczął mu drżeć – albo jeszcze gorzej. Zrozum, nie chcę już nigdy wzywać karetki, tak jak wtedy… kiedy…
    
    Załamał się zupełnie i schował twarz w dłoniach. A mnie zrobiło się przykro. Tak zwyczajnie, po ludzku. Po raz kolejny zawiodłam ojca, mimo że zawsze traktował mnie jak najważniejszą osobę w życiu.
    
    Choć przecież wcale nie musiał.
    
    Lata wcześniej mógł starać się o upragnione dziecko na szereg różnych sposobów, ale wybrał właśnie adopcję. Mógł – jako bardzo poważany i jeszcze lepiej zarabiający specjalista o nieposzlakowanej opinii zarówno zawodowej, jak i prywatnej – pojechać do jednego zadbanych, wielkomiejskich sierocińców, a nie zapuszczonego bidula w Wypiździejewicach Zadupiowskich. Mógł wybrać uśmiechającą się uroczo pyzatymi policzkami laleczkę, a nie chudzinę z krzywymi zębami i burdelem w ...
    ... papierach, pogardzaną przez wszystkich jako „ruska znajda”, choć w tym języku znała najwyżej zwroty grzecznościowe, typu:
    
    czy inne
    
    . Mógł dać sobie spokój, gdy po raz kolejny i kolejny przybrana córka dowodziła, jak bardzo daleko było jej do ideału. Mógł… wiele rzeczy mógł.
    
    Ale nie chciał. Za to zawsze przy niej był. Przy mnie był. Zawsze!
    
    Cierpliwie uczył nie tylko matematyki czy jazdy na rowerze, lecz przede wszystkim zasad dobrego wychowania oraz poprawnego posługiwania się mową, w moim przypadku wcale nie tak ojczystą. Z różnym zresztą skutkiem. Przy każdej okazji komplementował nieoczywistą urodę. Bronił do upadłego, kiedy jego żona nakryła mnie w towarzystwie koleżanki, pustej butelki po winie oraz wyjątkowo obleśnego strapona, wydzierając się na całą ulicę, jaką to jestem zboczoną szmatą! Wspierał, gdy zmarła, a ja – mimo że właściwie nigdy nie odnalazłam w niej prawdziwej matki, a ona we mnie córki – nie mogłam się pogodzić ze stratą.
    
    Nie miał pretensji, jak przed sądem (bo w międzyczasie zdążyłam zaliczyć wpadkę z przygodnie poznanym gachem, szybki ślub i jeszcze szybszy rozwód) oddawałam prawa do opieki nad dzieckiem, które traktował jak własnego wnuka. Choć dobrze widziałam, że bardzo to przeżywał. Pomagał mi finansowo nie tylko wówczas, kiedy mógł sobie pozwolić na takie niczym nieuzasadnione ekstrawagancje, ale i później, gdy wspomniana śmierć żony oraz zwolnienia w firmie wywróciły całe jego życie do góry nogami, zmuszając choćby do przeprowadzki z ...
«1234...15»