...czyli punkt widzenia zależy od punktu…
Data: 18.02.2024,
Kategorie:
bdsm
Brutalny sex
Lesbijki
Autor: Agnessa Novvak
... domku na porządnym osiedlu do blokowiska o raczej marnej reputacji. Jakby tego było mało, przyjął mnie do siebie, kiedy przez nałogi narobiłam długów i musiałam sprzedać mieszkanie, które zresztą sam wcześniej mi kupił i urządził. Nie winił, gdy wracałam do domu pijana. Naćpana zresztą też. Mył mnie, przebierał i kładł do łóżka, choć już wtedy ledwo chodził. Musiał widzieć ślady po krępowaniu. Siniaki od pejcza, kija czy nawet łańcucha. Oparzenia po papierosach. Rozkrwawione skaleczenia.
Świadectwa mojego ostatecznego upodlenia.
A ja przez cały czas go oszukiwałam! Nigdy się nie przyznałam, że nie tylko nie protestowałam, gdy kolejni przygodni faceci podnosili na mnie rękę, ale sama nadstawiałam drugi policzek. Dupę zresztą też. To ja chciałam, by traktowali mnie jak szmatę. Najpodlejszą z podłych, ostatnią kurwę! Pragnęłam być poniżana i wykorzystywana. Bez litości i jakichkolwiek zasad. Bez słów bezpieczeństwa. Aż wreszcie, kiedy nie znajdywałam już u nich zrozumienia ani tym bardziej zaspokojenia, oddawałam się kobietom. Jeszcze gorszym niż ich poprzednicy. Najbardziej zwyrodniałym sadystkom, które pod płaszczykiem bedeesemu wiązały mnie, poniewierały, gwałciły i zmuszały do najgorszych obrzydliwości. Sprawiały, bym cierpiała ponad ludzkie wyobrażenie.
Czyli robiły wszystko, czego od nich oczekiwałam. Czego pożądałam całą sobą.
Przy czym wyuzdany, zezwierzęcony seks był jedynie drobnym fragmentem masochistycznej układanki. Sukub poddaństwa wzrastał we mnie ...
... przez całe lata. Żywił się kompleksami, lękami oraz niespełnionymi żądzami, aż wreszcie zawładnął ciałem, duszą i umysłem. Do tego stopnia, że w pewnym momencie wszystkie moje myśli i czyny sprowadzały się jedynie do zaspokojenia jego nienasyconego głodu. Za wszelką cenę.
Dlaczego? A skąd ja to mogłam wiedzieć? Mimo że szukałam odpowiedzi w nieudanym małżeństwie, niespełnionych szkolnych miłościach czy kompleksach z dzieciństwa z porzuceniem przez rodziców na czele, za każdym razem dochodziłam do jednego i tego samego wniosku. Czy raczej jego braku.
Po prostu taka już byłam i nie mogłam nic na to poradzić.
Każde yin ma swoje yang, akcji towarzyszy reakcja, a ja – jako uległa, służąca, niewolnica czy inna Suka – musiałam mieć Pana. Władcę, mastera, domina… Nie obchodziły mnie akademickie dyskusje nad podobieństwami i różnicami między nimi, bo i tak sprowadzałam wszystko do jednego: bezustannej obecności nad sobą twardej ręki i jeszcze twardszego umysłu, którego rozkazy mogłabym wykonywać. Bezwzględnie potrzebowałam kogoś, kto długo i boleśnie upokarzał i łamał mnie tylko po to, by przez mgnienie oka nagrodzić ledwie gestem czy pojedynczym słowem. A potem znów sprowadzał na ziemię. Brutalnie wykorzystywał i pełen wzgardy porzucał, bym na kolanach skamlała o wybaczenie. Jeśli nikogo takiego przy mnie nie było, panikowałam. Nie byłam w stanie spać, jeść, chodzić do kibla ani choć trochę normalnie funkcjonować. Nie czułam niczego poza strachem.
Byłam nikim.
Aż w końcu ...