Wakacje z Gosią
Data: 21.02.2024,
Kategorie:
Nastolatki
Pierwszy raz
delikatnie,
Autor: darjim
... dla mnie tą jedną i jedyną. Z wielu znanych mi do tej pory dziewcząt tylko ona stanowiła swoistą mieszankę wybuchową. Taki mój prywatny koktajl Mołotowa. Mieszanka była iście diabelska: śmiałość, spontaniczność, łobuzerstwo, prowokacja, delikatność, subtelność i wiele innych elementów, które składały się na jej obraz wewnętrzny, które tak bardzo mnie zachwycały i których u żadnej innej nie spotkałem.
A na zewnątrz: już była kobietą w pełnym tego słowa znaczeniu. I to piękną, bez zbytniej przesady.
Rok 1990.
Jechałem na te wakacje wyładowany pozytywnymi emocjami i energią. W marcu skończyłem osiemnaście lat. Ten fakt dawał dużo większe możliwości i roztaczał większe perspektywy. Miałem dowód. Świat stawał przede mną otworem.
Gośka czekała na mnie na dworcu. Zauważyłem ją od razu jak tylko wysiadłem z pociągu. Zaraz, wśród pisków, wrzasków i wielkim ryku radości odtańczyliśmy dziki taniec budząc powszechne zdziwienie innych. Dalsza droga PKS-em do Enen upłynęła błyskawicznie. Nawet nie zauważyliśmy jak znaleźliśmy się na miejscu zajęci rozmową. Opowiadałem jej o mojej osiemnastce i balandze z tej okazji. Gosia nie była na niej, bo miała dużo ważniejsze sprawy. Kryśka i Dzidek kończyli właśnie sprawę rozwodową. Przesłała mi tylko pocztą życzenia. Prezent miałem otrzymać jak przyjadę.
No i wszystko w tym momencie było na swoim miejscu. Było tak, jak być powinno.
Wieczorem siedliśmy na huśtawkach.
- Cieszę się, że już jesteś, bo tęskniłam bardzo, tyle ...
... czasu...
- Ja też tęskniłem... bardzo
- Bujasz... faceci nie są tacy
- Ja jestem inny
Oparła mocniej głowę na moim ramieniu.
- Masz dziewczynę? - spytała
- Nie mam - odpowiedziałem zgodnie z prawdą
- Jak to?! - zdziwiła się i od razu zaserwowała mi kuksańca w bok - a ja?!
Z trudem udawała wściekłość.
- To ty jesteś moją dziewczyną?! - zdziwiłem się równie przesadnie
- Oż ty... - wstała i siadła na moich kolanach twarzą do mnie - to ja, tutaj, jak mniszka, myślę tylko o tobie i nie chodzę na randki, a ty mi tu taki numer... no nie, koniec, idę do domu...
Rzeczywiście, wstała i ruszyła w jego stronę. Gdyby nie uśmieszek drgający w kącikach jej ust mógłbym pomyśleć, że naprawdę się "wpieniła".
- Gośka!!! Zaczekaj!!! - krzyknąłem rozdzierająco dostosowywując się do sytuacji.
Stanęła, odwróciła się do mnie
- Bierzemy rowery i jedziemy nad jezioro? - spytała
- Teraz?! - zdziwiłem się
- No jasne... - odparła – Mamo! Jedziemy nad jezioro! - rzuciła w stronę domu.
Pojechaliśmy.
Po zmierzchu wszystko wygląda inaczej. Nasz "Balaton" też. Skąpany w mroku, ciemnogranatowy, otulony szmerem lasu mógłby stanowić scenerię jakiegoś horroru... albo jakiegoś romansu.
Siedliśmy na murku.
- Lubię tu przychodzić - Gosia odezwała się szeptem - szczególnie gdy słońce zajdzie, robi się tu całkiem niezły klimat
- Masz rację - zgodziłem się - niesamowicie tu jest
- Czerpię tu natchnienie...
- Do czego?
- Do pisania poezji
- Piszesz ...