Spotkanie po latach
Data: 11.03.2024,
Kategorie:
Anal
Autor: Wiktor
Zawsze byłem nieśmiały w stosunku do kobiet. Odkąd pamiętam, trudno budowało mi się relacje, a kiedy już miało do czegoś dojść… zazwyczaj nie potrafiłem tego wykorzystać. Aż dziw, że udało mi się znaleźć żonę. Nie wiem zatem co we mnie wstąpiło tego dnia, może nuda? Może kryzys? W każdym razie, historia zaczyna się od wyjazdu mojej Kaśki. Byliśmy już kilka lat po ślubie, i jak to w małżeństwie, układało nam się różnie. Żona postanowiła, że pojedzie w odwiedziny do swojej matki. Miała tam spędzić co najmniej tydzień. Ucieszyłem się. – Tydzień laby – pomyślałem. Piwerko, może jakiś meczyk, dobra książka? – w mojej głowie zaroiło się od planów i możliwości. Musiałem się odstresować. Zalać robaka i odpocząć od Kaśki i mojej pracy, gdzie szef był prawdziwym dupkiem.Żona wyjeżdżała w poniedziałek, postanowiła jechać pociągiem, a nie samochodem. Jako przykładny mąż odprowadziłem ją na dworzec. Skład był całkiem nowoczesny, bez przedziałów. Jedyny w zasadzie problem stanowiła prędkość z jaką jechał, momentami i 40 km/h! A i jeszcze kulejące wi-fi. Typowa przypadłość polskich pociągów, niby Europa, a nadal wschód… Kiedy w końcu pociąg ruszył, grzecznie pomachałem odjeżdżającej żonie i wróciłem do samochodu. Przed powrotem do domu postanowiłem podjechać do marketu, aby solidnie się zaopatrzyć.Wybrałem Lidl. Od razu zresztą, skierowałem się do właściwej alejki. Stanąłem, przy ukochanej, przez wielu mężczyzn półce, i zacząłem szukać whisky znanej marki. W mojej głowie zrodził się plan, ...
... ot coś mocniejszego na wieczór, doprawione kilkoma piwami. Właśnie zastanawiałem się, czy wziąć trzy ciemne i dwa jasne browary, czy odwrotnie, kiedy usłyszałem głos za plecami.- Wiktor? Wiktor S.? – pytał kobiecy głos.Kiedy się odwróciłem, zobaczyłem znajomą twarz, choć nie potrafiłem skojarzyć do kogo dokładnie należy. Widząc moje zdziwienie, kobieta przedstawiła się:- To ja Andżelika T. Kopę lat, pamiętasz byliśmy na tym samym roku… Olśniło mnie, tak pamiętałem. Rzeczywiście znaliśmy się z uczelni. Dziewczyna która stała przede mną, była tą samą w której podkochiwałem się, nim poznałem żonę. Nawet mogłem się z nią spotykać, ale zwyciężyła moja nieśmiałość. Przypomniałem sobie, że później poznała ona jakiegoś Włocha, i pojechała z nim do Rzymu czy innego Mediolanu. A teraz, jakieś dziesięć lat później, widzę ją w osiedlowym markecie.- O kurczę! – Niemal wykrzyknąłem. – Pamiętam, pamiętam! Andżela! – uśmiechnąłem się od ucha do ucha. – Co u Ciebie? I co tu robisz? Myślałem, że siedzisz w tych Włochach – pokusiłem się o suchara.- Tak! Jak widzisz, to moje Włochy – zaśmiała się, wskazując na koszyk, gdzie na wierzchu leżało Salami.- Boże kopę lat… Świetnie wyglądasz. Nic się nie zmieniłaś.– Powiedziałem i rzeczywiście, wyglądała obłędnie. Była nadal szczuplutka i bardzo zadbana (w przeciwieństwie do mojej żony, która już nieźle się zaokrągliła). Włosy miała pofarbowane na blond i dość krótko przycięte. Kiedyś, a przynajmniej na studiach nosiła długie i czarne. Delikatne rysy ...