Moja pasierbica
Data: 13.03.2024,
Kategorie:
Fantazja
rodzina,
tabu,
pasierbica,
Autor: boogaboo
Możecie się zastanawiać, czy to opowiadanie jest wyłącznie owocem mojej wyobraźni, czy też stanowi opis tego, co się zdarzyło. Naprawdę jestem ojczymem, naprawdę mam śliczną pasierbicę, i naprawdę od wielu lat jest ona obiektem moich seksualnych fantazji. Ale to, czy i w jakiej części się one urzeczywistniły, pozostawię Waszej niezaspokojonej ciekawości.
Ale do rzeczy. Kiedy poznałem Zuzkę miała 6 lat. Z jej mamą spotykałem się już od kilku miesięcy. Miałem wtedy 25 lat, mama Zuzanny - 26. Oboje uznaliśmy, że nadszedł czas, aby przedstawić mnie jej córce. Pamiętam, że byłem bardzo zestresowany. Chciałem oczywiście wypaść jak najlepiej, wszak – jak wiadomo – liczy się pierwsze wrażenie. I chyba się udało. Mała okazała się sympatycznym, rozszczebiotanym dzieckiem. Po kilku minutach rozmawialiśmy jakbyśmy się znali sto lat. Ja odpowiadałem na wszystkie pytania, a ona nie słuchając, opowiadała mi wszystko, co uznała za warte opowiedzenia. Była bardzo podobna do swej mamy.
Często się zastanawiałem nad tym, jak to się wszystko ułożyło. Mama Zuzanny była bardzo piękną kobietą. Nie ja jeden nie mogłem oderwać od niej wzroku. Trzymała do wszystkich lekki dystans, od razu ustawiając w szeregu całe otoczenie – czyli stado samców, którzy na każdej imprezie próbowali zaimponować jej oklepanymi tekstami. Spodobała mi się od razu – jakżeby inaczej. Zrozumiałem jednak, że nie tędy droga. Po kilku rozmowach, na spotkaniach u naszych wspólnych znajomych, kiedy „przypadkiem” wyławiałem ...
... ją z tłumu, żeby sprawdzić, w jakim jest humorze – i czy mogą go nieco poprawić, umówiliśmy się na kolację. Potem samo poszło. Okazała się także nieziemską kochanką. Nie wierzyłem w to, co mi się przydarza. Była rozwódką z niezbyt długim stażem w małżeństwie.
Krótko później zaczęliśmy wspólne wyjazdy wakacyjne, świąteczne. Po jakimś czasie podjęliśmy decyzję o wspólnym zamieszkaniu, wzięliśmy ślub, a Zuzanna stała się moją pasierbicą – jakby paskudnie nie brzmiało to określenie.
Czas mijał, a Zuza z dziewczynki powoli zaczęła zamieniać się w piękną kobietę. Była śliczną nastolatką, a kiedy miała jakieś 16 lat, zacząłem łapać się na tym, że patrzę na nią jak na kobietę. Była dość wysoka, szczupła, miała nieduże piersi. Długie, ciemne, lekko falowane włosy nosiła zazwyczaj swobodnie. Przede wszystkim jednak.... była OSZAŁAMIAJĄCO śliczna.
Pamiętam, jak pewnego dnia, chodziła po domu zabranym ode mnie, dużo za dużym na nią, T-shircie, który służył jej za koszulę nocną. W pewnym momencie podeszła do mnie, położyła na stole zeszyt i zadała mi pytanie o zadanie z matematyki. Stanąłem obok niej i będąc sporo wyższym, zobaczyłem, kiedy pochylała się na stołem, przez rozciągnięty dekolt koszulki, całe jej ciało. Z góry do dołu... małe, sterczące piersi zakończone ciemnymi, dużymi brodawkami i kępkę ciemnych włosów łonowych. Zuza coś do mnie mówiła pokazując wzory w zeszycie. Ja nic nie słyszałem, bo tego widoku zakręciło mi się w głowie. Przez długą chwilę nie mogłem zebrać ...