1. Weekend w Beskidzie


    Data: 17.03.2024, Kategorie: małżeństwo, Zdrada kontrolowana, Fantazja erotyczne, Autor: BlueNight

    Ostatnie miesiące okazały się dla nas obojga skomplikowane. Praca zajmowała nam obojgu większość czasu, zapełniając większość czasu niekończącą się gonitwą ze stresem i terminami. Zresztą od kilku tygodni chwil, gdy byliśmy oboje w domu, było coraz mniej. Marek domykał projekt przepustów na nowej trasie szybkiego ruchu koło Katowic. Ja kończyłam projekty graficzne dla kilku stron internetowych i do tego zajmowałam się synem.
    
    Bez Małego, jak miałam w zwyczaju nazywać Kamila, zniknęłaby dla nas główna motywacja, by w ogóle bywać w domu częściej niż w weekendy. Najczęściej widziałam Marka przy śniadaniu. Czasem nawet to się nie udawało, gdy pojawiał się, jakiś istotny wyjazd. Potem przy kolacji, gdy wracał zmęczony i mimo prób i starań ciężko było zachować mu energię na coś więcej niż relaks i sen, w zasadzie czułam, jakby był w ogóle nieobecny. Były chwilę, gdy to Marek znajdował więcej czasu, by zająć się Kamilem i doprowadzić dom do porządku, ale wtedy na moją głowę wpadały kolejne projekty z etykietką „na teraz”, albo z klasycznym ASAP-em, na którego widok, miałam ochotę skręcać tym korposzczurom karki.
    
    Mimo wszystko staraliśmy się znaleźć jakiś wspólny czas, dla siebie i syna. Szkoła i gosposia nie zastąpią rodziców. Szczerze, pragnęłam powrotu do dobrych studenckich czasów, gdy człowiek miał ułamek zmartwień na głowie.
    
    Kocham Marka z całego serca, ale… my się tak bardzo oddalamy. Kiedyś znaliśmy siebie nawzajem w stopniu, który można określić, jako zupełnie inny ...
    ... poziom.
    
    Te wieczory, gdy leżeliśmy wtuleni w siebie, gdy każdy jego dotyk był perfekcyjnie dobrany, by trafiać we wszystkie moje czułe punkty. Byliśmy dla siebie nawzajem, jak skrzypkowie, którzy nauczyli się grać na instrumencie, jakim jest druga osoba.
    
    Dotykiem, słowem, gestem, czy uśmiechem. Chciałabym wrócić do tego momentu. Nie wiem, co poszło między nami nie tak. Wciąż pamiętam wieczór, gdy wreszcie zdołaliśmy wyłuskać dla siebie spokojną noc. Marek przyniósł otwartą butelkę wina i dwie lampki, po czym ustawił je na nocnym stoliku przy łóżku. Ku mojemu zadowoleniu rozlał, tak jak lubię. Dużo i z uczuciem, co zawsze sprawiało, że czułam się, jakoś swojsko. Pełna, ciężka lampka nie była co prawda ciężkim kubkiem, który podawaliśmy sobie, leżąc na materacu w naszej stancji. Była jednak dostateczna, wino miało przyjemny cierpki smak, który po chwili zginął w słodyczy pocałunku. Uwielbiam całować i być całowana. Marek wiedząc o tym, odstawił lampkę na bok. Uniósł moją stopę, jak przystało na dobrą żonę, obutą w wysoką, białą i bardzo ciepłą skarpetę w niebiesko-czerwone papugi. Delikatnie masował moje palce i uważnie zsunął skarpetę z mojej stopy i pocałował duży paluch. Lekko go nagryzł, rozcierając wnętrze stopy. Stopy to ponoć mapa całego ciała i kontakt z ziemią. Teraz z każdym uciskiem, czułam łagodny prąd przechodzący przez moją łydkę w górę, który wprowadzał mnie w stan głębokiego relaksu. Potem czule całował kolejne palce stopy i kostkę.
    
    Śmiałam się łaskotana ...
«1234...7»