1. Sanatorium. Marta u chrześniaka


    Data: 29.03.2024, Kategorie: pończochy, dobieranie, kąpiel, podgladanie, szantaż, Autor: historyczka

    ... rozbieram... ależ uroczo byłoby tak zrzucać me ciuszki przed tak szarmanckim dżentelmenem... prezentować swe wdzięki tak interesującemu mężczyźnie...
    
    Pomyślałam, że jeśli to jest kamerka, to na pewno zbiera też taki dźwięk...
    
    Powoli rozsunęłam zamek spódnicy i jeszcze wolniej zsuwałam ją wzdłuż nóg. Wkrótce leżała na podłodze, a ja nachyliłam się, żeby ją podnieść i odrzucić także na szafkę. Moja pupcia musiała prezentować się kusząco w skąpych stringach, zaś pończochy niewątpliwie uwypuklały zgrabność długich nóg w szpilkach.
    
    - Och... panie dyrektorze... czyż nie wspaniale byłoby zdejmować spódniczkę na twoich oczach... czy nie spodobałabym ci się w tych pończoszkach?
    
    Jakby na potwierdzenie tego, pokręciłam kuperkiem, stojąc przed lustrem. Po czym sama sobie przycięłam delikatnego klapsa.
    
    - Auuaa! - zakrzyknęłam - Panie dyrektorze... czyż nie miałby pan ochoty, przyrżnąć mi w mój zgrabny tyłeczek? Zwłaszcza gdybym, specjalnie dla pana kołysała biodrami lub wypinała się?
    
    Wreszcie zaczęłam głośno się zastanawiać, specjalnie się przekomarzając.
    
    - Czy ja powinnam zdjąć biustonosz?
    
    Pomyślałam sobie, że jeśli dyrektor rzeczywiście śledzi widok z kamerki, pewnie nieźle się nakręca. Może nawet pokrzykuje w swym gabinecie: - No dalej damulko! Szybciutko ściągaj stanik!
    
    Więc na głos odpowiedziałam wyimaginowanemu rozmówcy.
    
    - No cóż... skoro mam ściągnąć staniczek... niechaj tak będzie...
    
    Po czym chwyciłam paluszkami haftki i go rozpięłam. Pomyślałam ...
    ... sobie, że jeśli rzeczywiście stary pryk śledzi mnie w kamerce, to teraz nie może się doczekać widoku moich nagich piersi.
    
    A cóż może być przyjemniejszego w takiej chwili, niż droczenie się... nakręcanie napaleńca.
    
    Dlatego chodziłam po pokoju z rozpiętym stanikiem, nie zdejmując go z piersi. W uszach wręcz słyszałam nagabywanie dyrektora. - Suczko! Nie daj mi czekać! Ukaż mi swe słodziutkie bimbałki!
    
    Zatem nadal drocząc się, bawiłam się biustonoszem na piersiach, jakbym sprawdzała czy dobrze leży.
    
    - Panie dyrektorze... czyżby chciał pan ujrzeć moje piersi? Ocenić, czy są foremne? Zatem... proszę.
    
    Po czym zamaszystym ruchem odrzuciłam stanik, tak, że upadł na podłogę.
    
    - Szkoda, że tego nie widzisz panie dyrektorze... oglądałbyś sobie moje duże... jędrne... cyce...
    
    Ujęłam je w dłonie i "zamajtałam" nimi, najpierw w lewo, potem w prawo. Porządnie. Jakbym chciała zademonstrować ich możliwości. Jakby po to, żeby potencjalny obserwator mógł wyobrazić sobie, jak zachowują się podczas stosunku...
    
    Moja zabawa podniecała mnie niemożebnie, czułam się jak w transie. Miałam olbrzymią ochotę kontynuować spektakl, nie mogłam się powstrzymać.
    
    - Panie dyrektorze... oczywiście nie muszę zdejmować moich skromnych majteczek? - udałam przy tym wielkie przerażenie, jakbym autentycznie obawiała się takiego polecenia.
    
    - Ojej! Doprawdy??? Muszę zdjąć te śliczne, koronowe stringi?
    
    Aż złapałam się za głowę z zakłopotania.
    
    - Ale czy przypadkiem nie będzie mnie wówczas ...
«1234...7»