1. Saga o gwiezdnej kobiecie, czyli wyznanie…


    Data: 19.04.2024, Kategorie: małżeństwo, Fantazja uwodzenie, siostry, śmierć, Autor: Agnessa Novvak

    Następnym widokiem, jaki zarejestrowałam, była zatroskana twarz młodej kobiety w bielutkim, ostro pachnącym dezynfektantem kitlu, patrzącej na mnie ze współczuciem. A może z pogardą? Byłam zbyt oszołomiona, by o tym myśleć. W każdym razie, gdy już zaczęłam w miarę sensownie ogarniać otaczający świat, spróbowałam ją wypytać, co się właściwie stało. Wywiedziałam się tyle, że policmajstrzy przywieźli mnie nieprzytomną, w stanie praktycznie przedzawałowym i do tego jeszcze przemarzniętą, bo żaden nie wpadł na pomysł, by w drodze do szpitala nakryć mnie choćby płaszczem. I… niewiele ponadto.
    
    Przez kolejne dni próbowałam sobie wszystko poukładać, jednak byłam tak ogłupiona dosypywanymi do śniadania, deseru i podwieczorku proszkami na uspokojenie, że mało co z tego wychodziło. Na szczęście udało mi się w końcu wyprosić dostęp do telefonu, dzięki czemu udało mi się ściągnąć na miejsce roztrzęsioną matkę i wcale nie mniej zeźlonego ojca. Niestety – mimo ich próśb, gróźb i błagań, przeczesująca co chwilę z pietyzmem sięgające pasa, jedwabiste loki pielęgniarka nijak nie chciała wypuścić mnie do domu przed wyznaczonym terminem. Kiedy zaś ów wreszcie minął, okazało się, że właściwie wszystko odbyło się za moimi plecami.
    
    Tego, że przestałam już być pracownicą poczty średniego szczebla, domyśliłam się sama. Miałam jednak nadzieję, że policja pozwoli mi przynajmniej zabrać rzeczy z mieszkania – to jednak zostało zaplombowane. Jakby tego było mało, gdy tylko Aniela zobaczyła mnie ...
    ... czekającą na schodach, czmychnęła jakby ją sam Belzedup gonił. Powróciłam więc do domu rodzinnego, gdzie spadła na mnie kolejna mało budująca wieść. Sprawa była bowiem znacznie poważniejsza, niż się początkowo wydawało – nie chodziło mianowicie jedynie o samego Zdzicha, ale jakąś większą szajkę oszustów, na temat której zaczęła się już rozpisywać prasa. I że zamiast świątecznych życzeń powinnam się spodziewać raczej wezwania przez odpowiednie instancje.
    
    Byłam tym wszystkim tak zestresowana, że nie do końca rozumiałam, co działo się w sądzie, który zresztą zebrał się zaskakująco szybko. Kolejni zupełnie nieznani mi ludzie wchodzili na salę i wychodzili, a odziani w ciężkie togi arbitrzy Temidy krążyli wokół z marsowymi obliczami, ewidentnie tylko czekając na okazję, by znaleźć jakikolwiek powód do wysłania mnie na szafot. Albo przynajmniej na turnus dookoła Sybiru, taki dożywotni i z dodatkowymi atrakcjami w postaci ciężkich robót. W końcu jednak, gdy wreszcie kazano mi wejść na salę, trzęsłam się jak osika. Wypytano mnie o różne, często krępująco intymne sprawy, wysłuchano, skrzętnie zanotowano odpowiedzi i jeszcze obfotografowano ze wszystkich stron. I właściwie tyle.
    
    Z wyroku zrozumiałam jeszcze mniej i dopiero gdy wróciłam do domu znajomy mecenas rodziców wytłumaczył, ile miałam szczęścia w nieszczęściu. Czy raczej więcej szczęścia niż rozumu, bo to zdecydowanie bardziej pasowało do mojej sytuacji. Owszem, straciłam mieszkanie wraz z całą zawartością, z której udało mi ...
«1234...23»