Zona w hotelu
Data: 22.04.2024,
Kategorie:
Sex grupowy
Autor: Lucjusz
... ukrywa głupią minę, choć nie poddaje się i próbuje walczyć.Ja z żoną i Nieznajomym nawet nie musimy sobie puszczać oka, dajemy ostro do przodu, wspominając wszystkie nierealizowane (i zrealizowane) fantazje, a dla potwierdzenia rzucamy coraz to nowymi, byle popularnymi imionami, dla uwiarygodnienia fikcji. Mówimy, że tamtej wiosny to parę takich imprezek było mniej więcej w tym samym gronie (tak, tak, ludzie byli z różnych dzielnic, ale każdy kogoś znał), i że się jakoś tak dobraliśmy, że w końcu to chyba każdy z każdym to robił. Albo prawie.Mamy w trójkę niezłą polewkę z tego kolesia, bo z kamienną miną niczemu nie zaprzeczał.Wyjechałem, że porobiło się prawie jak w rodzinie, że tam właściwie każdy z każdym był w parze przynajmniej na jedną noc.– Oj, pary to się tam czasami nawet w środku nocy zmieniały – podchwycił sugestię Nieznajomy.– Dokładnie – potwierdziłem.Wybuchnęliśmy śmiechem, z trudem ukrywając, że dodatkowo rozbawiała nas cały czas mina drugiego kolesia. W tym momencie moja żona wyjechała z tekstem, na który już od jakiegoś czasu czekałem:– No właśnie. Nie pamiętam, ale chyba się z panem wtedy też kochałam. Znaczy z tobą.Nieznajomy idealnie wszedł w wątek. Teraz w trójkę przez parę minut dyskutowaliśmy już zupełnie „na poważnie”, jak to właściwie było, bo ta z tym, a potem tamta z tamtym, a potem ta pierwsza chyba z tym drugim, ale dokładnie nie pamiętamy. Nieistniejąca seria prywatek zmieniła się w poważną dyskusję nad zagadką, czy w końcu poszli do łóżka, czy ...
... nie.– Coś mi pan, znaczy ty, znaczy kogoś mi przypominasz. No doprawdy nie wiem – po czym pochyliła się w jego kierunku i zaczęła go gładzić po torsie niby tak po omacku. – Ciemno było – dodała.– Zastanów się, kochanie, bo to ważne – powiedziałem, z trudem hamując nawracające rozbawienie.Żona, unosząc się z moich kolan, spróbowała przytulić się do kolesia siedzącego w fotelu obok.– No nie wiem..., jesteś trochę podobny – powiedziała przymilnie.– Wiecie co? Może wstańmy. Będzie łatwiej – zaproponowałem.Już na stojąco, żona powtórnie przytuliła się do kolesia, tym razem całym ciałem i dłuższą chwilę sprawdzała.– Zgaśmy światło – powiedziałem. – To pomoże przypomnieć tamte klimaty.Wszyscy ochoczo przyznali mi rację. Żona, ośmielona ciemnością rozpraszaną tylko światłem dochodzącym zza okna, zarzuciła teraz kolesiowi ręce na szyję i zaczęła się w niego wtulać bardziej śmiało.– Kochanie – wpadłem na genialny pomysł – ale ty wtedy tańczyłaś z rozpiętą bluzką.Całe szczęście, że sukienka żony była rozpinana od góry. Moja bystra i inteligentna żona miała oczywiście problemy z guzikami i poprosiła kolesia o pomoc. Było przy tym sporo śmiechu.– Nie śpieszcie się tak, to nowa sukienka, faktycznie guziki ciężko się jeszcze odpinają – rzuciłem w trakcie.Dziewczyna, po wyzwoleniu jej wreszcie z tych guzików, spojrzała na nas i na swój odkryty do połowy dekolt i wzięła głębszy oddech rozbawiona. Znów, po raz kolejny, zrobiło się w naszym pokoju jeszcze bardziej miło i przyjemnie.Po następnej ...