Arystokrata (IX)
Data: 30.04.2024,
Kategorie:
Brutalny sex
zbiorowe,
upokorzenie,
niewolnik,
Autor: violett
... to wyglądać. Nigdy nie miał być niewolnikiem…
W tym momencie Martin posunął się za daleko. Robert zareagował na słowa przeciągłym sapnięciem i przybierając najpaskudniejszą z min, utkwił w świadomym celności swej wypowiedzi mężczyźnie rozbłysłe gniewem, złote oczy. Doskonale pamiętał tamten późnojesienny dzień, mglisty, ponury i zimny. Pamiętał wszystkich obecnych i wciąż czuł opary alkoholu i dymu papierosowego, spowijające pokój, w którym odbywało się biznesowe spotkanie kilkunastu przedstawicieli arystokratycznych klanów. Przerywana toastami i żartami rozmowa o rodzinnych interesach szybko przerodziła się w zażartą dyskusję na temat bliższej lub dalszej, mniej lub bardziej realnej przyszłości egzystowania kilku rodów. Odżyły pretensje i roszczenia, a wraz z ilością wypitych trunków pojawiły się zarzuty i oskarżenia. Czekał na tę chwilę, bardzo długo wyglądał odpowiedniego momentu, aby spełnić dawno powzięty zamiar. W tamten ponury dzień nadszedł czas wyrównania rachunków. Bez wahania rzucił na jedną szalę czyjeś dobre imię i godność, a na drugą zemstę i szacunek do siebie samego. A wszystko przewrotnie oddał pod rozwagę i presję ogółu. Nastąpiła ugoda… O, tak! Szafowano honorem i autorytetami, nie istniały rzeczy niemożliwe, nie liczył się nikt i nic. Nikt teraz nie miał prawa doszukiwać się w tamtych wydarzeniach winy Raysa: to nie on ujął się dumą, nie on dysponował ludzkim życiem i nie on igrał z cynizmem losu. Dług poświęconych lat obciążał sumienie kogoś ...
... zupełnie innego. Nie zapomniał o umowie i jej postanowieniach, każdego dnia miał ją przed oczami i każdy dzień przypominał, że będzie musiał spełnić jej warunki, a szczególnie ten jeden, który w międzyczasie trochę się zmodyfikował… Kurwa! Gdyby mógł cofnąć czas!
Gdyby nie czyjś upór, może to wszystkiego by się nie wydarzyło… Ale… Nie ma ale! Nie ma gdyby, gdyby, gdyby… Z perspektywy czasu nie miał już pewności, że historia by się nie powtórzyła. Nie potrafił godzić się z porażką, nigdy nie wybaczał i nigdy nie zapominał; podświadomie dążył do konfrontacji i zawsze regulował zobowiązania. W tym wszystkim najmniej było jego winy.
– Nie takim niewolnikiem – zarządca poprawił się pod wpływem zimnego spojrzenia. – Nie musisz być oprawcą – przerwał na chwilę, aby dokończyć z oburzeniem – lub przynajmniej nie pozwól katować go innym sadystom, do jasnej cholery!
– Nie tym tonem! – Robert syknął przeciągle. Odepchnął brutalnie chłopaka i błyskawicznie doskoczył do zarządcy. – Licz się ze słowami! Wszyscy chcemy być lepsi, niż jesteśmy, ale to nie działa. Rozumiesz? – Zbliżył się na tyle, że czuł na twarzy przyspieszony oddech Martina. – Masz wyrzuty sumienia i chcesz naprawić coś, do czego przyłożyłeś rękę, ale przeliczyłeś się. – Uderzył Martina palcem w ramię, aż ten się zachwiał. – Wszystko, co robimy, ma swoje konsekwencje. Drugi jest następstwem czyjegoś działania. Fatalnie się dla niego złożyło, że w międzyczasie sprawy się nieco zmodyfikowały. No, cóż, to tylko życie… Ja ...